W co gra Poroszenko? Miller o sytuacji na Ukrainie

W co gra Poroszenko? Miller o sytuacji na Ukrainie

Dodano: 
Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy
Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy Źródło:PAP / SERGEY DOLZHENKO
Dlaczego prawo stanu wojennego wprowadzono teraz, w okresie przedwyborczym, a nie w 2014 r., kiedy Rosjanie zajmowali Krym lub gdy w Donbasie trwały krwawe walki grożące rozlaniem się na całą Ukrainę? - o tym na łamach "Super Expressu" pisze były premier Leszek Miller.

W niedzielę w Cieśninie Kerczeńskiej Rosjanie ostrzelali i zajęli trzy ukraińskie okręty wojskowe. Według Kijowa zatrzymano 23 marynarzy, wśród których sześciu jest rannych. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zdecydował o wprowadzeniu stanu wojennego. Jego decyzję poparła Rada Najwyższa Ukrainy. Wprowadzenie stanu wojennego odbywa się jednak w określonym kontekście wewnętrznej sytuacji politycznej - zbliżającymi się wyborami prezydenckimi. Zwraca na to uwagę w swoim felietonie dla "Super Expressu" były premier Leszek Miller.

Były lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej zastanawia się, dlaczego stan wojenny wprowadzono teraz, w okresie przedwyborczym, a nie w 2014 r., kiedy Rosjanie zajmowali Krym lub gdy w Donbasie trwały krwawe walki grożące rozlaniem się na całą Ukrainę. Jego zdaniem pytanie to nurtuje także wielu obywateli tego kraju. "Odpowiedź jest zawarta w sytuacji politycznej u naszych wschodnich sąsiadów, gdzie obecny prezydent ma nikłe szanse na wygranie wyborów, a być może nawet na wejście do drugiej tury. Prawo stanu wojennego stwierdza, że w okresie jego obowiązywania zabrania się przeprowadzania wyborów prezydenckich oraz wyborów do Rady Najwyższej Ukrainy. Pierwsze planowane są na 31 marca 2019 r., a drugie na 27 października 2019 r." – wskazuje Leszek Miller. Zdaniem byłego premiera, nawet jeśli uda się utrzymać marcowy termin wyborów prezydenckich, co w jego ocenie jest bardzo wątpliwe, to Poroszenko będzie mógł próbować konsolidować społeczeństwo w obliczu rzekomo narastającego zagrożenia agresją rosyjską. "Rzekomo, bo nic nie wskazuje na ryzyko nowej, gorącej fazy wojny, w tym rosyjskiego szturmu na Mariupol czy Kijów" – podkreśla.

Miller zauważa, że Poroszenko jako urzędujący prezydent będzie mógł również ograniczać ewentualne protesty społeczne, wykorzystywać zakaz zgromadzeń, silniej kontrolować media i wpływać na ich przekaz polityczny. "Burzliwa debata w ukraińskim parlamencie dowiodła, że deputowani dostrzegają te zagrożenia. Stąd też wbrew Poroszence ograniczyli czas trwania stanu wojennego z 60 do 30 dni i do wybranych rejonów, a nie do całego kraju. Ograniczyli przynajmniej na razie" – kwituje.

Źródło: se.pl
Czytaj także