Premier w roli Panglossa
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Premier w roli Panglossa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier w roli Panglossa
Premier w roli Panglossa

Najpierw odetchnąłem z ulgą. Uff, nareszcie można śmiało patrzeć w przyszłość. Jest nadzieja dla Polski i Polaków. Premier Tusk ogłosił w Krynicy, że skończył się kryzys gospodarczy. Ba, ściśle rzecz ujmując, kryzys ten nie tyle się skończył, ile właściwie nigdy się nie zaczął. Nie pojawił się. Nie było go. Dowodził bowiem premier, że „Polacy odparli kryzys. Łomotał do naszych drzwi, ale ich nie wyważył. Nie wpuściliśmy kryzysu do Polski, oberwaliśmy trochę rykoszetami, ale nie wpuściliśmy tego kryzysu do Polski”. Z niepokojem zauważyłem jednak, że słowa te przypominają opowieści o duchach, które to dobijają się do zamkniętych przed nimi drzwi i straszą głuchym łoskotem. A kysz, a kysz – chciałoby się zawołać. Chociaż zaraz przyszło opamiętanie. Hm, premier w roli pogromcy sił nieczystych?

Już mniej poetycko premier zapowiedział, że „w Polsce nie będzie ani recesji, ani stagnacji” i niczym wódz po bitwie ogłosił, że jego rząd odniósł „zwycięstwo nad kryzysem, który ostatecznie do Polski się nie wdarł”. Tu pojawiła się dodatkowa niepewność. Jak można wygrać z czymś, czego nie było? Niestety, z każdym kolejnym zdaniem odchodziła nadzieja, a uporczywie zaczynało wracać wspomnienie nieco zakurzonego dziełka filozoficznego z końca XVIII w., które idealnie opisywało zachowanie Tuska. „Co to takiego optymizm?” – pada w nim pytanie. „To obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze, kiedy nam się dzieje źle”. Rośnie dług publiczny? Jest dobrze. Bezrobocie bije kolejne rekordy? Właśnie tak powinno być. Żeby ocalić budżet, rozbija się system emerytalny? Ach, jak wspaniale! Zabiera się ludziom oszczędności odłożone na starość? Hurra! Krótko mówiąc, Tusk wystąpił w Krynicy w roli Panglossa, według którego – jak państwo pewnie pamiętają – „wszystko dzieje się najlepiej na tym najlepszym z możliwych światów”.

Pytanie tylko, dlaczego premier tak zrobił? Odpowiedzi jest kilka. Pierwsza: Tusk sam uwierzył w to, co mówi. Żyje w innym niż ogół Polaków świecie, gdzie ludzie się bogacą i żyje im się dostatnio. Nie trzeba podejmować trudnych decyzji, odbierać przywilejów, ograniczać wydatków państwa, samo się wszystko ułoży.

Druga odpowiedź jest taka, że premier wie o fatalnym stanie finansów, ale wierzy w samospełniające się przepowiednie. Wynikałoby z tego, że o ile Tusk nie utracił kontaktu z rzeczywistością, o tyle postanowił ją zmienić za pomocą zaklęć i magii.

I wreszcie odpowiedź trzecia: Tusk świadomie opowiada dyrdymały i uprawia z miedzianym czołem propagandę sukcesu. Tyle razy mu się udawało, więc próbuje znowu.

Nie wiem, która jest najbliższa prawdy. Nie wiem, czy Tusk cierpi na nieuleczalny optymizm, czy prowadzi cyniczną grę. Wiem natomiast, że najwyższa pora, żeby odpoczął tak od władzy, jak od mówienia.

Czytaj także