Sport, Orwell i Brecht

Sport, Orwell i Brecht

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
„Biało-Czerwone” to barwy niezwyciężone || Jako polityk i człowiek sportu (czasem mam wrażenie, że wręcz w odwrotnej kolejności…) zastanawiałem się ostatnio nad postrzeganiem sportu przez ludzi, którzy jako żywo nigdy sportowcami nie byli – pisze na DoRzeczy.pl Ryszard Czarnecki.

Przemyślenia intelektualistów, pisarzy, artystów, rzadziej polityków dają do myślenia. Przede wszystkim o tym jak bardzo zmieniał się – i zmienia – sport od XIX wieku po czas dzisiejszy. Już dziesiątki lat temu niemiecki dramaturg Bertold Brecht, ten z tych „słusznych Niemiec” – z NRD pisał: „Wielki sport zaczyna się tam, gdzie kończy się jego dobry wpływ na zdrowie”.

Też lewicowy, ba, uczestniczący (co prawda jako korespondent) w wojnie domowej w Hiszpanii w latach 30. XX wieku po stronie rewolucji i wspierającej jej Sowietów, ale później nawrócony na szczery antykomunizm i orędownik praw Polski do niepodległości George Orwell twierdzil nie bez kozery: „dzisiejszy sport wyczynowy nie ma w sobie nic ze szlachetnej rywalizacji. To po prostu wojna, w której nie ma strzelaniny”. Cóż, jeśli nawet tak jest, to czyż nie piękna to wojna? Ile w niej heroizmu! A i ofiary są wielokroć mniejsze niż na wojnach prawdziwych. Z jednym się jednak nie zgodzę z angielskim pisarzem, autorem „Roku 1984” i „Folwarku zwierzęcego” (obie te książki kolportowałem w podziemiu w dużych ilościach na własnych plecach)- gdy pisał o braku „szlachetnej rywalizacji”. To jednak przesada. Wojna wojną – coś jest na rzeczy, ale nie można odmówić sportowcom szlachetnych intencji. Nawet jeśli na tych szlachetnych intencjach się nie kończy …

Oczywiście można trywializować,jak czynił to amerykański dziennikarz, laureat Pulitzera, Russell Wayne Baker, który pisał, że: „W Stanach Zjednoczonych sport stał się prawdziwym opium dla ludu”. Cóż, można i tak, ale jednak to już nie tyle uproszczenie, cynizm czy niechęć do sportu, ale wręcz próba odebrania ludziom prawa do ich nadziei i marzeń. Bo przecież tym właśnie, dla kibiców, dla zawodników, dla działaczy jest sport…

Oczywiście, można wszystko obrócić w żart, wykpić, sprowadzić do poziomu nieskomplikowanych męskich zabaw. Tak to właśnie uczynił, jakże daleko orbitując od ducha sportu, a w zasadzie kompletnie od sportu abstrahując, „ojciec” surrealizmu, Hiszpan Ramon Gomez de la Serna, pisząc, iż: „Współczesne polowanie na grubą zwierzynę: strzelać do tygrysich skór z paniami w środku”.

PS. Wiem, wiem, także Salvador Dali był „ojcem chrzestnym” surrealizmu...


Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także