Korwinowirus w Konfederacji
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Korwinowirus w Konfederacji

Dodano: 
Janusz Korwin-Mikke, Jacek Wilk, Konrad Berkowicz
Janusz Korwin-Mikke, Jacek Wilk, Konrad Berkowicz Źródło: PAP / Paweł Supernak
Konfederacja uczyniła ze sprawy nienoszenia maseczek probierz wolności. Nie gospodarka i nie kolejne potknięcia władzy, ale to właśnie „namordniki” stały się topowym tematem polskich antysytemowców. Wśród wyborców te działania jedynie konserwują wizerunek Konfederacji jako partii niepoważnej i sezonowej.

W ostatnich tygodniach Konfederacja prezentowała się jako poważne ugrupowanie, które przy dobrych wiatrach może za kilka lat stanowić realna alternatywę dla wyborców Prawa i Sprawiedliwości.

Samobójcze działania rządzących w związku z tzw. piątką dla zwierząt były darem niebios dla sojuszu narodowców i korwinistów. Pisałem o tym kilka tygodni temu w tekście „Piątka dla Konfederacji”. Dzięki tej całej aferze (podgrzewanej przez Zbigniewa Ziobro oraz ministra Ardanowskiego) konfederaci dostali wiatr w żagle – dostali argument dla swojej ulubionej narracji, zgodnie z którą PiS jest łże-prawicą, która pod konserwatywnymi sztandarami realizuje lewicowe postulaty.

Sprzyjający wiatr to jedno, ale trzeba go jeszcze umieć wykorzystać. I trzeba przyznać, że konfederaci potrafili. Byli przygotowani merytorycznie, posiadali umiejętnie skonstruowane przemówienia, sprytnie grali na podziałach w ZP, a co najważniejsze – unikali argumentacji „hitlerowskiej”, z której słynie Korwin-Mikke.

Czy konfederaci wyparliby PiS ze wsi? Wątpię, ale nie to było stawką. Najważniejszym zadaniem Konfederacji nie jest przeistoczenie się w partię z poparciem na poziomie 20-30 proc., tylko zaistnienie jako trwałe zjawisko w polityce. Wzorem nie powinien być dla nich Kukiz, który w jednych wyborach dostał 20 proc. a po kilku latach musiał prosić ludowców o pomoc. Konfederatom o wiele bardziej jest potrzebne powołanie stabilnych struktur, zdobycie kilku przyczółków ideowych i zbudowanie trwałej pozycji, która zagwarantuje im te od 5-10 proc. w kolejnych wyborach. To jest ich cel.

I sprawa protestów rolników pomagała im się do tego celu zbliżyć. Konfederaci mieli okazję pokazać, że PiS nie dba o ludzi ze wsi, że nie rozumie ich potrzeb, ale polska wieś ma zawsze poważną alternatywę.

Korwinowirus na prawicy

Piszę o tym tyle, by pokazać, że ten cały wysiłek jest teraz marnotrawiony przez dziecinne popisy związane z koronawirusem.

Kto ma rację – orędownicy drugiego lockdownu, czy raczej zwolennicy modelu szwedzkiego – jest w tej chwili drugorzędne. Chodzi o zrozumienie powagi sytuacji. Nawet jeżeli wybieramy model szwedzki, to dlatego że uważamy go za bardziej efektywny, a nie dlatego że „bronimy wolności, beka z covidian”.

A przecież błędów rządzących, które można punktować, nie brakuje. Ostatnie pół roku, w których PiS skupiał się wyłącznie na samym sobie, słynne wypowiedzi o niegroźnym wirusie, minister Szumowski wyjeżdżający na jacht tuż przed drugą falą zachorować, sprawa mandatów, wielotygodniowe kwarantanny-areszty, no i – oczywiście – piorunujący wzrost zachorowań.

Na czym tymczasem skupiają się politycy Konfederacji? Na „niewolniczych” maseczkach. Gdyby posłowie obrali tę samą strategię, którą stosowali przy „piątce dla zwierząt”, gdzie podkreślali, że owszem, są za dobrym traktowaniem zwierząt, ale w pierwszej kolejności bronią polskich rolników – to mieliby kolejny sukces. Bo niezadowolonych działaniami rządzących (i to wśród wyborców prawicowych!) naprawdę nie brakuje. Wystarczyło że politycy uderzaliby w te wszystkie niedociągnięcia i wątpliwości, ale jednocześnie w trosce o bezpieczeństwo założyli te maseczki, co podkreśliłoby, że nie są zacietrzewionych anarchistami, a jedynie rozsądnymi krytykami.

Dziecinada

W ostatnich dniach liczba dziennych zakażeń wzrastała kolejno do 3, 4 i 5 tysięcy oraz około 100 zgonów. Na społeczeństwo te dane działają piorunująco i obowiązkiem polityka jest traktowanie tej sprawy poważnie.

Co tymczasem ma do zaoferowania Konfederacja? Warto spojrzeć na wpisy najbardziej zaczadzonego korwinowirusem polityka – Jacka Wilka. Były poseł przekonuje na Twitterze, że aby pandemia zniknęła, wystarczy „wyłączyć telewizor” oraz że „na covid zgłupiało więcej ludzi niż umarło”.

„Złowrogi wirus z koroną szaleje, dwoi się i troi żeby nas zdziesiątkować, a Polacy - jak na złość - uparli się i nie chcą od niego bardziej umierać” – kolejna złota myśl polityka. Ale ich są dziesiątki w Internecie. Raz bardziej, raz mniej chamskie, ale w większości pokazujące postępującą infantylizację ugrupowania. Polityk nawet zdążył napisać już książeczkę o „niewolniczych” maseczkach (pod wielce znaczącym tytułem „Jak zrzucić kaganiec”).

Ale przecież Wilk to jedynie czubek góry lodowej. Kilka dni temu Artur Dziambor, miał kontakt z chorą osobą, to butnie oświadczył, że jeżeli nikt do niego nie zadzwoni, to on nie podda się kwarantannie. Co to miało udowodnić? Równie niepoważnie wygląda Korwin-Mikke, który kilka dni temu ogłosił koniec pandemii, a na znak doniosłości tego wydarzenia… ściął brodę na konferencji prasowej.

No i oczywiście nie sposób nie wspomnieć szopki sprzed kilku dni w Sejmie, gdy pomimo ustaleń, że na sali będzie ograniczona liczba parlamentarzystów, to posłowie Konfederacji wesoło w grupce paradowali sobie bez maseczek.

Widać na powyższych przykładach, że korwinowirus dotknął głównie liberalne skrzydło Konfederacji, jednak nie ulega wątpliwości, że ta polityczna zaraza postępuje i wpływa również na – początkowo bardziej umiarkowane i rozsądne – skrzydło narodowe.

Zwalczyć korwinowirusa

Takie działania nie pokazują, że Konfederacja jest partią wolności, tylko partią warcholstwa. Tak jak dla PiSu niebezpieczna jest narracja, zgodnie z którą jest łże-prawicą, tak samo dla Konfederacji ryzykowny jest wizerunek ugrupowania, na które się głosuje „dla beki”. Politycy mają jeszcze trzy lata, by przełamać ten stereotyp i udowodnić, że stanowią poważną siłę, z którą trzeba się liczyć. Mają trzy lata, by udowodnić swoim wyborcom, że nie są pajacami, których tenże wyborca musi się później wstydzić przy świątecznym stole podczas typowo polskich rodzinnych rozmów o wszystkim (o wszystkim – czyli o polityce).

Jedyną nadzieją dla środowiska zwanego „antysystemowym” jest scenariusz, w którym korwiniści i narodowcy przekształcą Konfederację w scentralizowaną partię o ugruntowanej pozycji na scenie politycznej. Innymi słowy – konfederaci muszą znaleźć lek na korwinowirusa. W przeciwnym razie podzielą los takich tworów jak ruch Pawła Kukiza czy Janusza Palikota.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Czytaj też:
Ostatnia wielka gra Kaczyńskiego

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także