Na terytorium ukraińskim doszło najprawdopodobniej do największego incydentu w cyberprzestrzeni w ostatnim latach. Atak swoim zasięgiem objął blisko 70 serwisów rządowych. W jego wyniku m.in. został odcięty dostęp do platformy Diia, która jest odpowiednikiem polskiej aplikacji mobilnej mObywatel, oferującej bezpłatnie wersje dokumentów w postaci usług cyfrowych.
Oprócz cyberataku na strony rządowe, doszło również na Ukrainie do wykorzystania złośliwego oprogramowania, którego celem miała być destrukcja danych znajdujących się na zainfekowanych urządzeniach – podało Microsoft Threat Intelligence Center (MSTIC).
Alarm w Polsce
W związku z zagrożeniami na terenie naszego wschodniego sąsiada, w ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie, które wprowadziło pierwszy stopień alarmowy ALFA-CRP na obszarze całego kraju. "Aby zapewnić bezpieczeństwo Polski, rząd podejmuje działania wyprzedzające" – mogliśmy przeczytać w komunikacie. W Rządowym Centrum Bezpieczeństwa odbyło się też posiedzenie Zespołu Incydentów Krytycznych.
– Stopień alarmowy w Polsce był związany m.in. z tym, aby sprawdzić, czy działania, które miały miejsce tydzień wcześniej na Ukrainie nie mają szansy rozlać się również na terytorium Polski. Widzimy, że ataki cybernetyczne mogą poprzedzać inne działania bądź też być ich elementem. Stąd podwyższony stopień ostrożności wszystkich instytucji, który zaleciliśmy. Na szczęście wygląda na to, że na ten moment nie ma potwierdzonych informacji nt. takich działań na terytorium Polski, ale powinniśmy mieć zwiększoną czujność – powiedział w poniedziałek w telewizji wPolsce.pl Janusz Cieszyński.
– Musimy coraz bardziej uważać w ogóle na to, co robimy w cyberprzestrzeni, ponieważ skala zagrożeń rośnie – stwierdził pełnomocnik rządu ds. cyfryzacji.
Czytaj też:
Inwazja na Ukrainę. Doradca prezydenta: Mamy świadomość różnych scenariuszyCzytaj też:
Konserwatyści kontra cenzura