W niedzielę Roman Giertych potwierdził, że wystartuje w jesiennych wyborach do Senatu. Mecenas będzie próbował wrócić do polityki z okręgu poznańskiego. – Jeżeli nie będziemy w stanie poświęcić części swojego czasu na sprawy publiczne, to Polską będą zarządzały matoły z PiS i aferzyści. Zaznaczę, że zamierzam prowadzić dalej kancelarię, nie będę senatorem zawodowym. Nie będę państwa kosztował, jeżeli wygram. Będę startował z niezależnego komitetu – powiedział na nagraniu były lider Ligi Polskich Rodzin.
Plotki o starcie Romana Giertycha w wyborach parlamentarnych krążyły od kilku miesięcy. Kontrowersyjny mecenas otrzymał wsparcie od Szymona Hołowni, który wprost opowiadał się za jego startem. Szef Polski 2050 stwierdził, że Giertych ma do tego prawo po tym, "co PiS zrobiło jego rodzinie". Media spekulowały, że Giertych najprawdopodobniej wystartuje z własnego komitetu, a od opozycji lewicowo-liberalnej otrzyma "ciche" wsparcie polegające na tym, że nie zgłosi ona własnego kandydata w jego okręgu. Dzięki temu głosy opozycji nie podzielą się, a Giertych będzie miał większe szanse na zdobycie mandatu.
"Wbrew zasadom"
– Jestem głęboko poruszona tym, że mówiąc tyle o demokracji i potrzebie odsunięcia PiS od władzy, Roman Giertych ogłosił swój start w wyborach wbrew demokratycznym zasadom i realnie wspierając PiS. Na takiego kandydata ja i Inicjatywa Polska nie będziemy pracować – skomentowała Barbara Nowacka w poniedziałkowej rozmowie z Wirtualną Polską.
Zapytana, czy były lider Ligi Polskich rodzin powinien się wycofać z wyborczego startu, Nowacka odpowiedziała: "Nie wiem, czy ma sens apelować do Romana Giertycha. Ja apeluję do ludzi, żeby mieli odrobinę refleksji, co on wyprawia".
Czytaj też:
"To mogę zagwarantować". Tusk powiedział, co zrobi, jeśli wygra wyboryCzytaj też:
Wybory parlamentarne 15 października? Nowe informacje