Nasze roszczenia wobec Niemców muszą być rozpatrywane jako reparacje, odszkodowania i przypadki szczególne np. dla takich miast jak Wieluń i Warszawa – pisze na łamach "Do Rzeczy" Krzysztof Jasiewicz.
Komunistyczna PRL była państwem niesuwerennym, nie mogła więc ubiegać się o oczywiste – z każdego punktu widzenia – reparacje wojenne od Niemiec. Trudno też poważnie traktować jakiekolwiek zobowiązania tamtego tworu, który nie miał żadnej legitymizacji społecznej i reprezentował interesy podparte sowieckimi bagnetami. Z kolei III RP też tego problemu nie chciała próbować rozwiązać, zarówno z powodu przyrodzonego „imposybilizmu”, jak i w trosce o własne interesy klasy politycznej. Ta ostatnia karierę w „niepodległym” kraju traktowała bowiem jako etap lub trampolinę do dalszej kariery międzynarodowej, zwłaszcza unijnej, gdzie o stanowiskach decydowało niemieckie poparcie. Modelową drogę przeszli Donald Tusk i parę osób z jego otoczenia.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.