Barnevernet - pomimo krytyki, Norwegia chce popularyzować swój system

Barnevernet - pomimo krytyki, Norwegia chce popularyzować swój system

Dodano: 
Silje Garmo z córką
Silje Garmo z córką Źródło: fot. Silje Garmo
Olivier Bault || O Barnevernet głośno było w związku z aferami o niesłusznym odebraniu dzieci od biologicznych rodziców czy w związku ze sprawą skazania psychiatry pedofila, orzekającego w sprawie przymusowego odbierania dzieci. Jak jednak komentowała norweska minister ds. dzieci Linda Hofstad Helleland w opublikowanym wczoraj wywiadzie, błędem jest osądzanie działania systemu na podstawie pojedynczych spraw.

Minister ocenia jednocześnie, że norweski Barnevernet to najlepszy na świecie system ochrony dzieci przed nadużyciami ze strony dorosłych oraz, że „za parę lat norweski minister ds. dzieci będzie zapraszany do współpracy na całym świecie, aby uczyć innych, jak lepiej chronić dzieci”. Konsekwentnie do swoich słów, Linda Hofstad Helleland zapewnia, iż nie cofnie się o krok, jeśli chodzi o działania norweskiego systemu państwowej opieki nad dziećmi.

Krytyka działań Norwegii

Warto przypomnieć, że przeciw Norwegii toczy się w tej chwili osiem spraw przed Trybunałem Spraw Człowieka w Strasburgu, związanych z przymusowym odebraniem dzieci przez Barnevernet.

Norwegia została też skrytykowana w raporcie przyjętym w czerwcu br. przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Podczas debaty poprzedzającej głosowanie ws. raportu, wiceprzewodniczący norweskiego parlamentu – Morten Wold (jego Partia Postępu razem z Partią Konserwatywną należy do obecnej koalicji rządowej) przyznał, że krytyka norweskiego systemu jest w pełni uzasadniona. Jak przyznał Wold, prawa podstawowe dzieci są w Norwegii nagminnie łamane.

Polski Instytut Ordo Iuris, który broni m.in. polskich rodzin mieszkających w Norwegii przed nadużyciami Barnevernet, ale także wspiera starania Norweżki Silje Garmo o azyl w Polsce, przypomniał w ubiegły piątek, że w Norwegii „dzieci często odbierane są rodzicom z całkiem błahych powodów”. „Co więcej, trafiają one potem niekiedy nawet w ręce pedofilów. Udowodniło to słynne tegoroczne śledztwo norweskich dziennikarzy, wszczęte po skazaniu pedofila z okręgu Møre og Romsdal. Prasa ujawniła wówczas, że jedno na czworo dzieci w systemie pieczy zastępczej Barnevernet »znika z systemu«, a ich losem po odebraniu z rodzinnego domu nie interesuje się już żaden urzędnik” – podaje dalej Ordo Iuris.

Choć w wywiadzie dla „Aftenposten” norweska minister ds. Dzieci i Równości twierdzi, iż „tylko” 18 proc. spraw prowadzonych przez Barnevernet kończy się odebraniem dzieci, to według Instytutu Ordo Iuris prawdziwa proporcja wynosi 40 proc. W piątkowej konferencji prasowej, oprócz wspomnianej już Silje Garmo, uczestniczyło też polskie małżeństwo, któremu w tym roku w Norwegii odebrano 6-letniego syna. Para zwróciła się o pomoc konsularną do polskiej ambasady w Oslo. – Nasze dziecko zostało zabrane w asyście policji i przewiezione do specjalnego domu, gdzie mają miejsce przesłuchania dzieci. Było przetrzymywane tam kilka godzin i było męczone psychicznie. Według protokołów, padło z wyczerpania zaraz po zakończeniu przesłuchań. Postawiono nam zarzuty, że dziecko jest głodzone, ponieważ w szkolnej świetlicy wyciąga rękę po ciastka. Dostaliśmy bardzo duże wsparcie ze strony polskiego konsulatu. Niestety Barnevernet nie dopuścił polskiego konsula do udziału w czynnościach w naszej sprawie – opowiadają swoją historię rodzice 6-latka. We wspomnianej sytuacji doszło do użycia przemocy fizycznej przez urzędników Barnevernetu i norweską policję oraz wyproszenia z budynku konsula Sławomira Kowalskiego, który przybył na prośbę rodziny – zgodnie z międzynarodową Konwencją o stosunkach konsularnych. Zdarzenie to nie spotkało się niestety ze stanowczą reakcją polskiego MSZ.

W odpowiedzi na krytykę systemu Barnevernet, norweska minister tłumaczy też, że Norwegia od zawsze przodowała w walce na rzecz równości i podkreśla, że podobnie będzie z norweskim podejściem do opieki nad dziećmi. Jak twierdzi Linda Hofstad Helleland, jej zdaniem norweski system zostanie uznany przez resztę świata, tak jak inne działania promowane przez Norwegię.

W dziedzinie równości, pojętej zgodnie z postulatami środowisk LGBT, norweska ambasada w Warszawie wykazuje się faktycznie szczególną aktywnością, jeśli chodzi o promowanie norweskiego modelu. Ambasador Olav Myklebust był jednym ze sygnatariuszy listu poparcia dla warszawskiego Marszu Równości, a na swoim koncie w serwisie Facebook ambasada zapewniała o poparciu dla „starań o uświadamianie opinii publicznej w kwestii problemów, jakie dotykają środowisko LGBT w Polsce”. Norweska ambasada zajęła w kontekście Parady Równości w Warszawie stanowisko, że „jest to jedno z największych wydarzeń równościowych w Europie Środkowej i Wschodniej”. Jak podano, szósty już raz jednym ze sponsorów wydarzenia były fundusze norweskie. Co więcej, te same fundusze norweskie służą także do finansowania szkoleń dla polskich pracowników socjalnych tak, aby uczyli się pracować według wzorców norweskich.

A co na to polski rząd? Polski rząd na to nic, ponieważ – jak pokazało uzasadnienie decyzji o odmowie azylu dla Silje Garmo i jej córki Eiry wydanej przez ministra Jacka Czaputowicza, najważniejsze są przecież norweski gaz i dobre stosunki z Oslo. Na odpowiedź na odwołanie od decyzji ministra złożone przez prawników Ordo Iuris MSZ wyznaczył termin 15 listopada, czyli po wyborach samorządowych.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także