Przekłuty balonik
  • Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

Przekłuty balonik

Dodano: 
Jarosław Kurski
Jarosław Kurski Źródło: PAP / Marcin Obara
„Cała Warszawa” od kilkunastu godzin dmuchała z całych sił balonik, który miał zmieść z powierzchni ziemi znienawidzonego „Kaczora”. Całą Warszawę biorę w cudzysłów, bo to raptem „Giertych/Lis i przyjaciele”, czyli spółka z ograniczoną wiarygodnością.

Ale rozeszło się. Wreszcie. To ten dzień nadejdzie. Już jutro. Po trzech latach czekania. Jest. Znów będzie można zaśpiewać:
„Powstańcie, których dręczy głód! (…)
Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata;
Przed ciosem niechaj tyran drży!
Ruszymy z posad bryłę świata,
Dziś niczem — jutro wszystkiem my!”.

Część „rozgrzanych”, nie czekając świtu ich międzynarodówki, już od wieczora ustawiała się w kolejce po „Sowieckoje Igristoje”. Ci akurat mieli rację. Mieli chwilę. Mogli się napawać.

A miało być tak pięknie: miliony Polaków stoją w kolejce jak niegdyś, jak nie jeden raz. Plan amerykański.
– Za czym kolejka ta stoi – pytają z wyraźnym europejskim akcentem w nadwiślańskim narzeczu „na żywo” specjalni wysłannicy bratnich redakcji?
– Do ostatniej „Wyborczej”. – A nadziału papieru na większy nakład nie dadzą? – Nie panie dobrodzieju, to nie ludzie, to wilki. Pacz pan jaka perfidia. W 1989 „Wyborczej” towarzysz Kiszczak dał tak, że ledwo na „Trybunę” starczało i już papieru toaletowego nie było. A teraz to człek czeka, że dostanie egzemplarz nim kaczystowskie bojówki zamkną i kioskarza znów w Berezie osadzą. Jak przed wojną, za sanacji. Z panie, z samych filmów wiem jak było.

Sceny ludzkiej męki warto kręcić z ręki. Teraz wkracza, przypadkowo przechodzący Jan Józef Grzyb:
– Słyszał pan? Jednostki nadwiślańskie w nocy aresztowały Kurskiego. Kaczor kazał go internować, bo był na zdjęciu w kamizelce. I się uśmiechał, a on nie nawidzi uśmiechu i dziur w spodniach. Więc, choć mróz gorszy niż w stanie wojennym to też sobie potnę. O, tak. Na złość. Precz z mową nienawiści! Nie ma wolności dla wrogów wolności! Precz z kurduplem.

Zbliżenie na okienku w kiosku.
– Panie kioskarzu kochany, ja pana we wszystkich filmach widziałam, i w polskich i zagranicznych. Mnie dać tą wyborczą. Jak będę miał egzemplarz, panie, to sobie na meblościance, w ramce postawie. I jak Kurski wyjdzie, to ten, no jak to jest audiogram od niego wezmę. No, konspiracyjnie, bo znów mi emeryturę obniżą. A ja już kolekcję mam. Mam już pukiel włosów Kijowskiego, kulę, która podczas ciamajdanu trafiła Diduszkę, zasuszony wigilijny pasztet którym dzielili się prawdziwi posłowie walcząc o wolne media, oraz talon na dzieła wszystkie Tomasza Lisa.

Potem miał być już zgodnie z nową świecką tradycją: prawda wyzwoli te miliony, co jak kamienie stojące w kolejce do kiosku, one drgną i polecą jak lawina przez noc. Przecież nie ma już czym w Polsce oddychać (patrz: ten państwowy, a nie postępowy i fajny warszawski smog, który wdycha celebrytka raz na dwa dni, gdy akurat nie jeździ wypasionym SUV „w gratisie” od firmy). Więc wystrzał z wyborczej aurory, potem werbel, werbel, i szturm na pałac zimowy przy Nowogrodzkiej.

Te miliony niezżdzierżą, gdy przeczytają prawdę o tym, że Dyktator przeklina (a nie, nie przeklina, #jacięniemogę), je ośmiorniczki (choć nie je, #jacięniemogę), bierze kasę (choć chce zapłacić #jacięniemogę), i rozmnaża kotki by zjadały ptaszki, które są pod ochroną. – O to, to, to. Sam czytałem – mówili ci, co nie spali, bo trzymali szpalty.

Carpe diem nie trwało jednak długo. Jak to zazwyczaj – do świtu, gdy na trzeźwo trzeba zmierzyć się z czarno-białymi faktami, mimo, że większość zostały wydrukowanych w – nomen omen – na szaro – wplecione w komentarz, który miał je uwypuklić nikczemność, małość, podłość i kartoflaność. A, że wyszło, że doktor prawa kuma bazę, o zgrozo chce respektować wyroki sądu, deklaruje płacić za wykonaną pracę – to mniejsza. Ważne, że jest taśma „na Kaczora”. Do swoich, w Tok-u, powiedział to nawet nad-redaktor Czuchnowski.

I to by było na tyle. Wot cały news. Bo za taki nie może wszak uchodzić stara prawda, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. I dlatego reszta polityczno-medialnego świata jest dziś zziębnięta z niewyspania. Bo nie spała, patrząc co tamci śnią na twitterowej jawie tej nocy. I czekając „na łamiącą wiadomość”.

Polacy zaś śpią spokojnie.

Autor jest dziennikarzem TVP i red. naczelnym portalu DoRzeczy.pl. Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także