Radykalny zwrot w lewo
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Radykalny zwrot w lewo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Episkopat Polski mógłby się dołączyć do marszów i protestów organizowanych przez partię Razem? Brzmi to, trzeba powiedzieć, nieco surrealistycznie. O ile nikogo nie zdumiewa w Polsce poparcie biskupów dla marszów w obronie życia, o tyle wyobrażenie sobie poparcia dla demonstracji lewicowych radykałów wykracza poza horyzont imaginacji. Jednak w innych państwach sytuacja wygląda zgoła odmiennie, a zwrot Kościoła w lewo, tak mocno wspierany przez papieża Franciszka, staje się coraz bardziej widoczny. W zeszłym tygodniu miały miejsce trzy zdarzenia o przełomowym wręcz, z tego punktu widzenia, znaczeniu.

Pierwszym było przyjęcie przez aklamację przez episkopat Włoch – każdy może zobaczyć sobie w Internecie krótki filmik, który pokazuje bijących brawo biskupów – decyzji o poparciu dla organizowanego przez tamtejszą Partię Radykalną marszu na rzecz powszechnej amnestii dla więźniów. Mniej istotny jest cel organizowanych 6 listopada demonstracji, ważniejsze, kto stoi na ich czele. Nazwa partii mówi w tym przypadku sama za siebie – włoscy radykałowie nie tylko są zwolennikami dopuszczalności aborcji bez ograniczeń, lecz także popierają prawa homoseksualistów i innych grup transseksualnych. Musi uderzać, że ten sam włoski episkopat wcześniej dystansował się od marszów obrońców życia. Dość powiedzieć, że w styczniu 2016 r. setki tysięcy katolików zgromadzonych w Rzymie, protestujących przeciw prawu zrównującemu związki homoseksualistów z małżeństwami, nie mogło się doczekać nawet audiencji na placu św. Piotra.

Drugim znaczącym faktem był wybór nowego generała jezuitów. To wspólnota, z której wywodzi się obecny papież. Na czele tego najpotężniejszego katolickiego zakonu stanął Wenezuelczyk o. Arturo Sosa Abascal. Ów duchowny w latach 70. był zaangażowanym marksistą, zwolennikiem radykalnej wersji teologii wyzwolenia. Z czasem jego ekstremizm ponoć osłabł, choć przez lata wspierał lewicową politykę prezydenta Hugona Cháveza. Tuż po wyborze na generała o. Abascal ogłosił, że skupi się na promowaniu dialogu międzyreligijnego i pomocy imigrantom.

Wreszcie wręcz symboliczne znaczenie miało spotkanie papieża Franciszka 13 października z niemieckimi katolikami i luteranami w Rzymie. Ojciec Święty nie tylko w szczególny sposób uhonorował wówczas pomnik Marcina Lutra, lecz także stwierdził, że przekonywanie przez katolików niechrześcijan do wiary jest czymś głęboko niesłusznym. Podkreślił też, że nie można być obrońcą chrześcijaństwa i jednocześnie sprzeciwiać się przyjmowaniu imigrantów oraz być niechętnie nastawionym do innych religii. Nic dziwnego, że komentując te wypowiedzi, co najmniej ekstrawaganckie z punktu widzenia jakkolwiek rozumianej tradycji katolickiej, jeden z najbardziej znanych włoskich konserwatywnych komentatorów, Roberto de Mattei, zapytał: „Do jakiego Kościoła należy papież Bergoglio?”.

Tak wyraźny zwrot Watykanu w lewo musi w dłuższej perspektywie doprowadzić też do zmian w Polsce. To, że tak się nie dzieje, wynika przede wszystkim z przywiązania Polaków – zarówno biskupów, jak i wiernych – do dziedzictwa Jana Pawła II. Wciąż najważniejsze stolice biskupie obsadzone są przez ludzi nominowanych czy to przez niego, czy przez Benedykta XVI. Jednak czas robi swoje. Jeśli pontyfikat Franciszka potrwa odpowiednio długo, a sam papież będzie postępował z dotychczasową konsekwencją, to również polski Kościół czeka przewrót. Nie obrona życia poczętego i praw rodziny, ale walka z globalnym ociepleniem i otwarcie granic przed imigrantami, stałe hasła lewicy, będą dla polskich hierarchów najważniejsze. W ten sposób polska prawica utraciłaby swego głównego kulturowego i cywilizacyjnego sojusznika.

Całość recenzji dostępna jest w 44/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także