LM: historyczny remis Legii z "Królewskimi"

LM: historyczny remis Legii z "Królewskimi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piłkarze warszawskiej Legii przytarli nosa gwiazdom Realu
Piłkarze warszawskiej Legii przytarli nosa gwiazdom Realu
Choć nic nie zapowiadało, że w Warszawie będzie święto futbolu, to niespodziewanie po ostatnim gwizdku powody do radości mieli piłkarze Legii. "Wojskowi" sensacyjnie zremisowali bowiem u siebie z Realem Madryt 3:3 w 4. kolejce Ligi Mistrzów. Na kilka minut przed końcem to gospodarze byli nawet bliscy zdobycia kompletu punktów, choć tego celu nie udało im się zrealizować.

Puste trybuny przy Łazienkowskiej

Sam przyjazd "Królewskich" do Warszawy na stadion przy Łazienkowskiej mógł być ogromnym wydarzeniem, jednak jego blask przyćmiło to, że spotkanie odbyło się bez publiczności. Była to kara za chuligańskie ekscesy podczas rywalizacji z Borussią Dortmund.

Złe miłego początki

Mecz rozpoczął się po myśli przyjezdnych, którzy już w pierwszej akcji zdobyli gola, gdy fantastycznym strzałem spoza pola karnego popisał się Gareth Bale. Wydawało się, że ekipa Realu pójdzie "za ciosem" i będzie chciała szybko rozstrzygnąć losy spotkania.

Tak się jednak nie stało. Kolejne minuty pierwszej połowy toczyły się w niezbyt wysokim tempie, a legioniści wcale się nie przestraszyli i także próbowali zagrozić drużynie "Królewskich".

Gdy na dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy na 2:0 dla gości podwyższył Karim Benzema, taki obrót spraw mógł odebrać legionistom nadzieję na korzystny rezultat.

Legia się nie poddała

Co ciekawe, drugie trafienie dla Realu zamiast podciąć im skrzydła, zmobilizowało "Wojskowych". Ruszyli oni odważnie do ataku i w 40. minucie przyniosło to skutek. Pięknym strzałem w okienko popisał się Vadis Odidja-Ofoe i dał gospodarzom kontaktowego gola.

Do przerwy nie padły już kolejne bramki, a po zmianie stron to gospodarze wykazywali więcej woli walki i dążyli do wyrównania. Ich zabiegi przyniosły skutek, gdy w 58. minucie płaskim strzałem przy słupku trafił do siatki Realu Miroslav Radović.

Jak w fantastycznym śnie

Na tablicy pojawił się wynik 2:2, w który przed rozpoczęciem meczu wierzyli tylko najwięksi optymiści, a do końca spotkania było jeszcze ponad pół godziny gry.

Piłkarze Realu, początkowo zaskoczeni takim obrotem spraw, otrząsnęli się po chwili i zaczęli grać z większą determinacją w ofensywie. Jednak ich akcje nie przynosiły zmiany rezultatu i, z każdą upływającą minutą, można było wyczuć coraz większą nerwowość w ich poczynaniach.

"Królewscy" o krok od blamażu

W dodatku, na siedem minut przed końcem meczu w oczy "Królewskich" zajrzało widmo porażki, gdy ma 3:2 dla Legii trafił zza pola karnego Thibaut Moulin.

Kilkaset osób, którym było dane oglądać spotkanie z trybun przy Łazienkowskiej, zerwało się w tym momencie do jeszcze głośniejszego niż dotychczas dopingu. Jednak to wsparcie nie pomogło ekipie z Warszawy.

Zaledwie dwie minuty Legia cieszyła się z prowadzenia, bo w 85. minucie resztki honoru uratował "Królewskim" Mateo Kovacić, doprowadzając do remisu 3:3.

Legioniści przeszli do historii

Kolejne bramki przy Łazienkowskiej już nie padły, choć bardzo blisko trafienia dla Realu był Lucas Vazquez, po którego strzale piłka trafiła w poprzeczkę.

Ostatni gwizdek sędziego sprawił, że sensacja stała się faktem i remisowy rezultat starcia Legii z Realem poszedł w świat. Warszawscy piłkarze mają powód do dumy, bo choć byli skazywali na porażkę z "Królewskimi", to dzięki swojej waleczności przytarli na boisku nosa gwiazdom światowej piłki. Trzeba przyznać, że spotkaniem z ekipą z Madrytu gospodarze zapisali piękną kartę w historii warszawskiego klubu, który w tym roku obchodzi stulecie swojego istnienia.

Po zakończeniu meczu do dziennikarzy wyszedł między innymi Michał Kucharczyk, który docenił osiągnięty rezultat. - Przed meczem 3:3 wziąłbym "w ciemno". Jednak w 58. sekundzie straciliśmy bramkę, więc ten mecz mógł się całkowicie inaczej potoczyć. Nie uważajmy, że byliśmy bliscy zwycięstwa. Goniliśmy wynik, udało nam się to zrobić i to jeszcze na tle takiego rywala, jak Real. Prowadziliśmy zaledwie dwie minuty i nie zdążyliśmy się tym nacieszyć. Minimalny niedosyt jest, jednak cieszmy się z tego, co mamy, bo wynik 3:3 nie zdarza się przecież co tydzień - podsumował pomocnik Legii.

pw

DoRzeczy.pl

Czytaj także