Belgia w rozsypce

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Dominika Ćosić

Po zamachach Belgia straciła wizerunek spokojnego kraju i ok. 1 mld euro w gospodarce. Sytuacji nie poprawiają strajki i dysfunkcyjny system polityczny

Wszystko zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku. Tuż po zamachach w Paryżu. Większość Europejczyków była zszokowana odkryciem, że brukselska dzielnica Molenbeek jest wylęgarnią islamistycznych terrorystów. Niestety, duża część terrorystów odpowiedzialnych za zorganizowanie paryskich zamachów, ale także wcześniej m.in. tych w Londynie czy Casablance, wywodziła się z Molenbeek. Część miasta zamieszkana w połowie przez ludność muzułmańską pochodzenia głównie marokańskiego od lat nie cieszy się dobrą reputacją. Jednak relatywnie wysoka przestępczość i działające tam komórki terrorystyczne były do tej pory wstydliwie skrywaną tajemnicą. To się zmieniło. Nazwa Brukseli zaczęła się regularnie pojawiać w kontekście siatki terrorystycznej. 

Świadomość, że Molenbeek jest niemalże państwem w państwie, poza policyjną kontrolą, była dla wielu szokiem. I sprawiła, że reputacja stolicy Belgii zaczęła szwankować. Jednak dopiero zamachy z 22 marca tego roku sprawiły, że Belgia, a zwłaszcza jej stolica, zaczęły powszechnie być postrzegane jako miejsca prawdziwie niebezpieczne. W ciągu pierwszego miesiąca (...)

Cały artykuł dostępny jest w 38/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także