"Armia gotowa do interwencji w Polsce". Ostre słowa o Dulkiewicz

"Armia gotowa do interwencji w Polsce". Ostre słowa o Dulkiewicz

Dodano: 
Aleksandra Dulkiewicz
Aleksandra Dulkiewicz Źródło: PAP / Adam Warżawa
Gdyby była jakaś armia gotowa do skutecznej interwencji w Polsce, to niektórzy politycy, tacy jak Aleksandra Dulkiewicz, nie zawahaliby się jej wezwać – uważa dr Ryszard Żółtaniecki, były dyplomata, wykładowca Collegium Civitas.

Damian Cygan: Na łamach dziennika "Washington Post" pojawił się apel skierowany do Donalda Trumpa, aby odwołał wizytę w Polsce. To jest takie myślenie życzeniowe przeciwników prezydenta USA?

Ryszard Żółtaniecki: To jest element tej samej ofensywy ideologicznej, jaką obserwujemy ostatnio w Europie. Chodzi o odwrócenie trendu, który wydawał się stały, mianowicie tendencji konserwatywno-narodowych w Polsce, na Węgrzech czy we Włoszech. Z punktu widzenia ideologii lewicowo-liberalnej, którą reprezentuje właśnie "Washington Post", to trend niebezpieczny, a wręcz groźny. Warto mieć również na uwadze, że ta gazeta reprezentuje lobby żydowskie w USA, a gra toczy się o ogromne pieniądze, czyli zwrot mienia bezspadkowego.

Wizyta Trumpa to przecież nie tylko oficjalne uroczystości. Najważniejsze będą ustalenia, jakie zapadną za kulisami.

Obecność prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce właśnie 1 września podkreśla rangę tej daty. Zwłaszcza, że mamy ostatnio do czynienia z próbą rozgrzeszania paktu Hitler–Stalin.

W obchodach na Westerplatte ma uczestniczyć m.in. Frans Timmermans. Zaprosiła go prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. Czy obecność Timmermansa w Polsce akurat w ten dzień nie zaostrzy tylko atmosfery?

Proszę pamiętać, że wiodące hasło Platformy Obywatelskiej to "ulica i zagranica". Powiem brutalnie: gdyby była jakaś armia gotowa do skutecznej interwencji w Polsce, to niektórzy politycy, tacy jak pani Dulkiewicz, nie zawahaliby się jej wezwać.

Obca armia przeciwko polskiemu rządowi?

Przeciwko PiS-owi. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

Po aferze hejterskiej w Ministerstwie Sprawiedliwości pojawiły się głosy o możliwych konsekwencjach międzynarodowych. Jeden z argumentów brzmi, że kierowane przez Polskę zagraniczne wnioski o pomoc prawną nie będą respektowane. Widzi pan takie zagrożenie?

Ta bójka z wymiarem sprawiedliwości jest w dużej mierze zawiniona przez rząd. Budowanie tak głębokich reform i zmian personalnych bez jakiegoś minimalnego porozumienia ze środowiskiem prawniczym jest niezwykle trudne. Sędziów nie udało się złamać, a z wielu rzeczy rząd musiał się wycofać. To jest sekwencja całego szeregu błędów popełnionych głównie przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Sprawa ma konsekwencje międzynarodowe i należało to przewidzieć. A środowisko sędziowskie jest chyba najbardziej skuteczne w przeciwstawianiu się polityce rządu.

W końcu to trzecia władza – sądownicza.

Tak, ale wiemy ile tam jest patologii. Środowisko sędziów jest potężne i dysponuje ogromnymi zasobami, także międzynarodowymi. Żeby z taką machiną się zmierzyć, trzeba mieć odpowiednią siłę i argumenty. Nie powiedziałbym, że ta walka rządu czy Ministerstwa Sprawiedliwości z sędziami została przegrana, ale też na pewno nie została wygrana. To jest ten jeden z nielicznych, a być może jedyny obszar, w którym nie ma żadnych efektów od czasu zmiany rządu.

Myśli pan, że gdyby PiS nie poszedł w tej sprawie na noże, to reformę wymiaru sprawiedliwości udałoby się przeprowadzić sprawniej?

Jeden wariant to rozmowy, negocjacje, próba zawarcia kompromisu. Drugi – gra na ostro. Jak Margaret Thatcher ze strajkującymi górnikami w latach 80. W przypadku sędziów nie mamy ani jednego, ani drugiego. Raz na ostro, innym razem krok do tyłu. Finalnie dochodzi do jakiegoś zgniłego kompromisu, który niczego nie rozwiązuje i z którego żadna ze stron nie jest zadowolona.

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także