Gazeta zwraca uwagę, że sprawa porwania Ibrahima z Gdyni nabrała nowego znaczenia, kiedy wyszło na jaw, że ojciec, który w niedzielę wciągnął chłopca do samochodu i odjechał, posiadał wyrok belgijskiego sądu stwierdzający, że 10-latek ma z nim mieszkać.
Jak informował Polsat News, "belgijski sąd rodzinny w październiku 2018 r. wydał wyrok, na mocy którego dziecko miało zostać w Belgii z ojcem, a nie z matką w Polsce". Zatem to kobieta miała złamać prawo, wywożąc Ibrahima do naszego kraju.
Tymczasem "Rz" podaje, że ojciec chłopca "ma funkcjonować w zorganizowanej grupie przestępczej na terenie Belgii, która ma mieć na swoim koncie zabójstwa". To dlatego uznano, że mężczyzna może być osobą niebezpieczną.
Jak podkreśla dziennik, w sprawach porwań rodzicielskich Child Alertu się nie stosuje. Jednak w przypadku 10-letniego Ibrahima uznano to za konieczne właśnie ze względu na przeszłość ojca chłopca.
Więcej w "Rzeczpospolitej".
Czytaj też:
Sprawa porwania 10-letniego Ibrahima. Interweniuje polski minister