Inferno w Toledo

Inferno w Toledo

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe
Mało jest miast, w których 1 listopada można usłyszeć sprośny i demoniczny chichot tak donośnie jak w Toledo. Oto miasteczko słynące niegdyś z żarliwości i ekspansji religijnej na cały Stary Kontynent i zdobywany Nowy Świat staje się absolutnym epicentrum halloweenowej głupawki - pisze w najnowszym "Do Rzeczy" Małgorzata Wołczyk.

Biura turystyczne przytulone do murów wielowiekowej katedry i wciąż aktualnej siedziby prymasa Hiszpanii przedzierzgają się w punkty usługowe oferujące cały wachlarz tematycznych wycieczek szlakiem nekromancji i czarostwa. Umiem wyobrazić sobie przebieg tych atrakcji, bo niechcący wdepnęłam kiedyś w podobną eskapadę tematyczną.

Zaciekawiona świetnym wykładem o „Toledo monumentalnym”, niczego nieświadoma, zapisałam się też na nocny wykład pod gołym, wiosennym (!) niebem pt. „Toledo magiczne”. Minęły trzy lata i jak dotąd żaden kinowy horror nie przebił tamtego przerażenia, zaaplikowanego garstce Hiszpanów i niżej podpisanej Polce. Dorabiający w branży turystycznej historyk, badacz dziejów miasta, rzeczywiście okazał się charyzmatycznym gawędziarzem znającym każdy kamień starówki. Jego żartobliwe w tonie, a jednak erudycyjne i niezwykle sugestywne opowieści miały swój magnetyzm. Prowadząc nas ul. Diabła, ul. Piekła – ciasnymi uliczkami, które zachowały swe historyczne nazwy – przytaczał historyczne dane, według których Toledo stanowiło wraz ze swoją słynną żydowską szkołą nekromancji prawdziwe „zagłębie” magów. Liczba czarownic na 1 km kw. miasta biła rekordy europejskie. Tymczasem wbrew powszechnemu mniemaniu trybunał inkwizycji w Toledo w ciągu 337 lat swego funkcjonowania postawił zarzuty ledwie 428 wiedźmom.

Cały artykuł dostępny jest w 44/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także