Twarze syryjskiego dramatu
  • Piotr WłoczykAutor:Piotr Włoczyk

Twarze syryjskiego dramatu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Twarze syryjskiego dramatu
Twarze syryjskiego dramatu
Baszar al-Asad, który władzę objął przez przypadek, dziś walczy o  przetrwanie dynastii z radykalizującą się opozycją. Ofiarą tej walki jest społeczeństwo. Już niedługo połowa ludności może zostać bez dachu nad głową - pisze w 33 numerze Do Rzeczy Piotr Włoczyk.

- Nie sposób się doliczyć, ile już razy wieszczono upadek syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada. Ostatnio jednak głosy te pojawiają się ze zdwojoną siłą – Amerykanie bowiem od blisko dwóch tygodni próbują zmontować koalicję, która najprawdopodobniej jeszcze w tym tygodniu wymierzy syryjskiemu reżimowi sprawiedliwość za atak chemiczny z 21 sierpnia, przeprowadzony – według zachodnich służb wywiadowczych – przez siły rządowe. I choć Amerykanie zrobią najprawdopodobniej wszystko, żeby uderzenie nie wywróciło pola bitwy do góry nogami, to i tak dla Al-Asada zaczyna się właśnie decydujący etap walki o państwo, które od ponad czterech dekad jest własnością jego rodziny.

Rezerwowy dyktator

Hafiz al-Asad, senior rodu, od 1971 r. żelazną ręką sprawujący władzę w Syrii, upatrywał swojego następcy w starszym o trzy lata bracie Baszara – Basilu. Baszar miał być zwykłym okulistą. Oczywiście korzystałby z fruktów związanych ze swoim urodzeniem, ale nigdy nie miał się nawet zbliżyć do „tronu” Al-Asadów.

Miał on zapewnić swojej rodzinie i społeczności alawitów (odłam szyitów, stanowiący około 12 proc. populacji w Syrii) kontynuację spokojnego życia w uprzywilejowanej pozycji wobec reszty narodu (w którym zdecydowaną większość stanowią sunnici).

Basil od małego przygotowywany był do przejęcia władzy. Charakter następcy Hafiza al- Asada pozwalał się wszystkim dookoła domyślać, że będzie on co najmniej równie bezwzględnym władcą co jego ojciec. Według relacji członków rodziny Baszar wielokrotnie miał na własnej skórze odczuć bestialstwo Basila.

Wszystko zmieniło się 21 stycznia 1994 r., gdy sportowy mercedes jadący z dużą prędkością roztrzaskał się we mgle na autostradzie prowadzącej na główne lotnisko w Damaszku. Kierowcą auta był Basil al-Asad; 32-latek zginął na miejscu.

Śmierć brata oznaczała dla Baszara koniec marzeń o własnej praktyce okulistycznej z daleka od władzy. Ojciec od razu po wypadku ściągnął go z Wielkiej Brytanii, gdzie Baszar robił specjalizację. Rezerwowy następca musiał nadrobić zaległości w sprawach, których nie rozumiał i których nie lubił – sprawowania władzy i dowodzenia potężnymi siłami zbrojnymi. Ojciec wysyłał go na szkoleniowe misje dyplomatyczne, ale Baszar, kiedy tylko mógł, próbował żyć tak jak dawniej – francuskie media wyłapały na przykład, jak syn syryjskiego prezydenta podczas wizyty w Paryżu wymknął się ochronie i samotnie przechadzał się ulicami stolicy.

Pod koniec rządów swojego ojca Baszar objął kierownictwo nad pokazową kampanią antykorupcyjną, której finałem było skazanie kilku osób ze szczytów władzy. W tamtym okresie nazywany był jeszcze przez Syryjczyków „doktorem Baszarem”. Gdy w czerwcu 2000 r. umarł jego ojciec, patrzyli oni na dzisiejszego krwawego dyktatora jak na zbawcę.

Podczas swojej inauguracji nowy prezydent próbował sprostać oczekiwaniom społeczeństwa, zapowiadając między innymi: „Będę się bardzo starał, żeby poprowadzić nasz kraj w kierunku przyszłości, która spełni nadzieje i ambicje naszych obywateli”. I rzeczywiście – na początku jego rządów nastąpiła odwilż, dla setek więźniów politycznych otworzyły się bramy zakładów karnych, a w kioskach po raz pierwszy od ponad trzech dekad pojawiły się niezależne pisma. Jednak po niecałym roku sytuacja wróciła do normy i nowy prezydent zaczął przykręcać śrubę swojemu narodowi.

– Baszar al-Asad zderzył się ze zbyt wieloma starymi układami. Nagle układom tym zagroziły niektóre z jego reform, które zapoczątkował w trakcie tzw. damasceńskiej wiosny – mówi „Do Rzeczy” prof. David Lesch z Trinity University w Teksasie, specjalista od historii Bliskiego Wschodu, autor książki „Syria: Upadek domu Asada”. – W ten sposób nowy prezydent musiał się wycofać ze swoich reformatorskich pomysłów. Ostatecznie Baszar al-Asad wsiąkł w ten system, zamiast go zmienić. Human Rights Watch podsumowała 10 lat jego rządów dwoma słowami: „stracona dekada”. Zanim w marcu 2011 r. wybuchło powstanie przeciwko Al-Asadowi, w syryjskich więzieniach przebywało około 4 tys. więźniów politycznych. (...)

Al-Asad wciąż trwa, ponieważ ma silnych sojuszników (m.in. Iran), a także otoczony jest zaufanymi członkami swojej rodziny, którzy również robią wszystko, co w ich mocy, by reżim przetrwał (jego brat gen. Maher al-Asad jest dowódcą elitarnej Gwardii Republikańskiej, a kuzyn Rami Makhlouf to najbogatszy Syryjczyk, z majątkiem szacowanym na 5 mld dol.). Przy takiej determinacji i takim wsparciu z zewnątrz klan Al-Asadów może przetrzymać jeszcze bardzo wiele, tym bardziej że druga strona konfliktu sama ma spore kłopoty. Al-Asad ma na razie przewagę – 60 proc. ludności kraju znajduje się pod jego kontrolą.

Rozbita opozycja

Na początku wojny domowej wydawało się, że syryjska opozycja ma szlachetną twarz człowieka łaknącego wolności i chleba, który po zamanifestowaniu swoich postulatów został brutalnie napadnięty przez służby krwawego dyktatora. Dwa i pół roku po rozpoczęciu starć sytuacja jest jednak dużo bardziej skomplikowana i między innymi właśnie dlatego brytyjski parlament nie zdecydował się poprzeć ataku powietrznego na Al-Asada. Niepokojące pytanie brzmi bowiem: Kto tak naprawdę może przejąć władzę, gdyby reżim rzeczywiście miał w końcu upaść? (...)

Cały artykuł dostępny jest w 33/2013 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także