Nadzieja Afganistanu

Nadzieja Afganistanu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Afgańskie dzieci
Afgańskie dzieci Źródło:ANADOLU AGENCY/GETTY IMAGES
Z Afganistanu do Europy ciągną rzesze migrantów. Pokój tam ważny jest dla wszystkich. Czy łatwiej osiągnąć go przez rokowania czy przez takie organizacje jak ta milionera Agi Chana – tłumaczy w nowym numerze "Do Rzeczy" Witold Repetowicz.

Wojna w Afganistanie potrwa jeszcze długo. W 2015 r. talibom udało się opanować Kunduz i wprawdzie z samego miasta zostali wyparci, ale utrzymali kontrolę praktycznie nad całą prowincją. Zajęli również część sąsiedniego Badachszanu. Miało to szczególne znaczenie, gdyż są to tereny północnego Afganistanu, etnicznie głównie tadżyckie, podczas gdy wcześniej bazą talibów byli Pasztuni mieszkający na południu. Niedawno zresztą talibowie znów przystąpili do kolejnej ofensywy. 

Nie świadczy to bynajmniej o ich sile, lecz o słabości afgańskiego państwa.

NADZIEJA NA POKÓJ 

Korupcja, dwuwładza i anarchia – to główne problemu kraju, z którego ciągnie do Europy druga po Syryjczykach (pod względem liczebności) grupa ludzi szukających lepszego życia. Od ponad dwóch lat Afganistan ma dwóch prezydentów: formalnie Aszrafa Ghaniego, a dodatkowo „szefa egzekutywy” Ahmeda Ahmeda. Ich kompetencje są identyczne i obaj tak się blokują, że wielu mieszkańców już tęskni za ich poprzednikiem, Hamidem Karzajem, choć pod koniec kadencji mieli go dość. W prowincjach i tak rządzą gubernatorzy. Jeśli są dobrzy, to jest porządek. W wielu prowincjach działają też lokalne milicje, teoretycznie prorządowe, ale często terror z ich strony tylko zwiększa sympatię dla talibów.

Cały artykuł dostępny jest w 47/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także