Po tym jak FBI opublikowała raport, w którym szczegółowo informuje o ingerencji rosyjskich hakerów w proces wyborczy, prezydent Barack Obama podjął decyzję o nałożeniu sankcji na Rosję. Z terenu Stanów Zjednoczonych wydalonych zostało 35 dyplomatów z Waszyngtonu i San Francisco – mieli oni 72 godziny na opuszczenie terytorium kraju. Zamknięte zostały też dwa obiekty, w których mieszkali dyplomacji – w stanie Maryland i Nowy Jork. Ponadto, administracja Obamy ogłosiła objecie sankcjami dziewięć podmiotów – w tym Federalna służba bezpieczeństwa (FSB) i w tym Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) i Główny Zarząd Wywiadowczy Sztabu Generalnego (GRU).
Czytaj też:
FBI oskarża Rosję o ataki hakerskie. USA nakłada nowe sankcje
Jak informowało CNN, Putin zrezygnował z wydalenia w odwecie za amerykańskie sankcje pracowników placówek dyplomatycznych USA i ich rodzin. Podjęto jednak decyzję o zamknięciu anglojęzycznej szkoły, do której uczęszczały dzieci pracowników ambasad USA, Wielkiej Brytanii i Kanady, a także dzieci innych obcokrajowców.
"To kłamstwo. Biały Dom jest wściekły i zaczął zmyślać" – skomentowała te doniesienia na Facebooku rzeczniczka rosyjskiego resortu dyplomacji Maria Zacharowa.
Czytaj też:
Nie było rosyjskiego odwetu za sankcje USA? MSZ Rosji: To kłamstwoCzytaj też:
Trump o sankcjach wobec Rosji: Nadszedł czas abyśmy zajęli się innymi i ważniejszymi sprawami