Korespondentka TVP w Brukseli i publicystka "Do Rzeczy" Dominika Ćosić przypomina, że to już kolejny raz, kiedy Komisja Europejska straszy Warszawę i Budapeszt konsekwencjami w przypadku nieprzyjęcia migrantów. Rok temu Bruksela wpadła na pomysł, by kraje, które nie chcą u siebie uchodźców, płaciły kary w wysokości 250 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę.
Dziennikarka podkreśla, że nie wiadomo dlaczego KE chce teraz karać jedynie Polskę i Węgry skoro krajów, które nie godzą się na tzw. przymusowe kwoty, jest więcej. To m.in. Słowacja, Czechy i Austria. – Z moich rozmów z unijnymi dyplomatami wynika, że bardziej chodzi o wytworzenie atmosfery politycznej niż faktyczne zastraszanie – ocenia Ćosić.
Czytaj też:
Szewko: Silne kraje UE mogą wymusić na Polsce przyjęcie imigrantów
Kolejna fala
Jak tłumaczy dziennikarka, Bruksela nie ma środków prawnych do tego, by ukarać Polaków i Węgrów za nieprzyjmowanie uchodźców. – Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, żeby jakiś kraj został przez Komisję Europejską ukarany finansowo za tego typu sprawy – zaznacza. To, czy obowiązek przyjmowania migrantów jest zgodny z prawem unijnym rozstrzygnie wkrótce Trybunał Sprawiedliwości UE.
Do tej pory ze 160 tys. uchodźców, którzy powinni zostać rozlokowani w krajach Wspólnoty, przyjęto jedynie 16 tys. Tymczasem Bruksela już spodziewa kolejnej fali, zarówno z Syrii, jak i z Libii. W środę o pomocy finansowej dla ofiar konfliktów na Bliskim Wschodzie będą rozmawiać unijni ministrowie spraw zagranicznych.
Czytaj też:
Polska musi przyjąć uchodźców? "Rz": Syryjczycy nie chcą mieszkać nad Wisłą