Niemiecki prezydent podkreślał w swoim wystąpieniu, że problem antysemityzmu jest w jego kraju wciąż żywy i nie można się z tym pogodzić. – Współcześnie objawia się zarówno w prymitywnych hasłach wzywających do nienawiści, jak i w zawoalowanych intelektualnych uwagach będących rzekomo jedynie językową niezręcznością – podkreślał Steinmeier, dodając że nie można się przyzwyczaić ani do jednego ani do drugiego.
– Nie możemy pogodzić się z tym, że synagogi w naszym kraju muszą być nadal strzeżone przez policję. Nie możemy zgodzić się na to, że nacjonalistyczne idee pojawiają się znów w politycznych przemówieniach. Bądźmy czujni, czujniejsi niż dotychczas – apelował.
Polityk zwracał uwagę na fakt, że antysemityzm pojawił się w Niemczech także za sprawą imigrantów, którzy - jak mówił - swój negatywny stosunek do Żydów próbują zaszczepić w nowym miejscu pobytu. – Niemcy nie mogą pozwolić także na to, by muzułmańscy imigranci przynosili do Niemiec swoje antysemickie poglądy – przekonywał.