U Charliego Garda zaraz po urodzeniu zdiagnozowano nieuleczalną ciężką chorobę mitochondrialną (tzw. zespół MDDS), spowodowaną mutacją genów RRM2B. Chłopiec przez postępującą niewydolność oddechową był całkowicie zależny od respiratora. Nie był w stanie otworzyć oczu ani ruszać rękoma i nogami. Chłopiec nie miał typowych objawów prawidłowego funkcjonowania mózgu, takich jak reagowanie na bodźce czy płacz.
Miesięce w szpitalach
Charlie od października 2016 roku przebywał na oddziale intensywnej terapii w Great Ormond Street Hospital w Londynie, ale ponieważ lekarze nie mogli mu pomóc, władze szpitala zwróciły się do sądu o orzeczenie zgody na odłączenie go od respiratora.
Rodzice dziecka chcieli przeniesienia chłopca do szpitala z Stanach by mogło ono zostać poddane eksperymentalnej terapii. Dzięki pomocy sponsorów oraz prowadzonej przez internet zrzutce, rodzicom udało się nawet niezbędne do wyjazdu pieniądze.
Rodzice bez praw do walki o swoje dziecko
Niestety, w toku postępowania sądowego, para została odsunięta od reprezentowania chłopca przed sądem pierwszej instancji, ponieważ uznano, iż ze względu na więzi z synem ich ocena sytuacji nie jest dostatecznie racjonalna i mogą nie działać w jego obiektywnie „najlepszym interesie”.
W ostatni poniedziałek, rodzice dziecka zrezygnowali z walki o wywiezienie dziecka do USA, ponieważ lekarze poinformowali ich, że na leczenie jest już za późno.
Wczoraj chłopiec został przeniesiony do hospicjum, gdzie zmarł dzisiaj po odłączeniu aparatury podtrzymującej życie. „Nasz piękny chłopiec odszedł, jesteśmy z niego bardzo dumni” – powiedziała matka dziecka Connie Yates.
Czytaj też:
Wszyscy jesteśmy Charliem GardemCzytaj też:
ETPCz: Uśmiercenie dziesięciomiesięcznego dziecka to realizacja jego „najlepszego interesu”