Koreańczycy ostrzegli, że będą pilnie śledzić posunięcia Donalda Trumpa. Według nich to na amerykańskim prezydencie spoczywa odpowiedzialność za ewentualny atak rakiet z Północy na terytorium USA. Wpływ na osłabienie napięcia miała Korea Południowa. Władze w Seulu oświadczyły, że bez ich zgody nie będzie żadnego ataku na Pjongjang. Amerykańskie uderzenie w Kima oznaczałoby bowiem natychmiastowy atak odwetowy komunistów na cele w Korei Południowej.
Wyspa Guam leży ok. 3,4 tysiąca kilometrów od Korei Północnej. Komuniści twierdzą, że dysponują już technologią, która umożliwia ich rakietom osiągnięcie tego celu. Kim Dzong Un groził, że uderzy w Guam. Straszył, że cztery rakiety zniszczą amerykańskie bazy wojskowe na wyspie, która należy do terytorium Stanów Zjednoczonych. Donald Trump zagroził w odpowiedzi militarną reakcją ostrzegając, że siły USA są gotowe do ataku.
Czytaj też:
Trump traci cierpliwość ws. Korei Północnej? "Spotka was ogień i furia, jakich świat nie widział"