Gorące wybory w zimnej Norwegii

Gorące wybory w zimnej Norwegii

Dodano: 
Flaga Norwegii
Flaga Norwegii Źródło: Wikimedia Commons
Poniedziałkowe wybory parlamentarne w Norwegii były niezwykle gorące. O zwycięstwo walczyły dotychczas rządząca koalicja prawicowe (przewodnicząca Erna Solberg ) i Partia Pracy z Jonasem Gahr Store na czele. 90 procentami głosów wygrała norweska partia prawicowa. Tego samego dnia odbyły się również wybory do Sametinget– parlamentu rdzennych mieszkańców Skandynawii – Samów.

Mimo że Arbeiderparti (Partia Pracy) otrzymała największą liczbę głosów, to koalicja rządząca miała przewagę i otrzymała najprawdopodobniej 89 ze 169 miejsc w Stortingu (parlamencie norweskim). Lider socjaldemokratycznej Norweskiej Partii Pracy Jonas Gahr Store pogratulował już pani premier sukcesu i jednocześnie wyznał, że wynik wyborów jest dla jego ugrupowania wielkim rozczarowaniem.

11 września kandydatów do swojego parlamentu wybierali także Samowie. Wybory do Sametinget są dla rdzennych mieszkańców Norwegii ważne, ponieważ to wybrani w głosowaniu politycy będą mieli wpływ na to, w jaki sposób umocni się ich pozycja w norweskim społeczeństwie. Ponadto będą też decydować o tym, co stanie się z zamieszkałymi przez nich terenami. Mimo uznania praw Samów przez norweskie władze, muszą oni stale zabiegać, aby ich kultura i język nie zanikły i były traktowane na równi z norweskimi.

Rdzenni mieszkańcy Skandynawii, Samowie (Saami lub Sámi) zamieszkujący północną Norwegię, Szwecję, Finlandię i część terenów Rosji, czyli region kulturowy nazywany Laponią. Dzisiaj Samowie to jedna z najsilniejszych autochtonicznych grup na świecie. Mają swój parlament, flagę i święto narodowe. Przedstawiciele ludu Samów wchodzą m.in. w skład Rady Arktycznej, która jest międzynarodowym forum utworzonym w celu rozwiązywania problemów Arktyki i zamieszkujących ją ludów pierwotnych.

Nad tegorocznymi wyborami czuwa aż 158 obserwatorów z 32 krajów, w tym jeden Polak. To rekordowa liczba – nigdy dotąd Norwegia nie potrzebowała tak wielu gwarantów przy przeprowadzaniu głosowania. Z drugiej strony: nigdy dotąd na Norwegii nie ciążyła taka odpowiedzialność. Mowa tu przecież o ponad milionie zarejestrowanych do głosowania, rekordowej liczbie wyborców o pochodzeniu imigranckim i partiach, które prześcigają się w programach zapowiadających coraz to nowe – i coraz bardziej kontrowersyjne – zmiany.

Czytaj też:
Norwegowie boją się imigrantów. Uważają ich za zagrożenie dla swojego kraju

Czytaj też:
Lider islamskiej organizacji nie podał ręki minister migracji. Bo to kobieta

Źródło: mojanorwegia.pl
Czytaj także