Ambasador wskazała, że Polska wybrała jej zdaniem zły moment na nowelizację ustawy o IPN.
– Myślę, że to nie byłam ja sama, a była to ta ustawa, nowelizacja ustawy. Dla Izraela godzina, w której to było przyjęte, Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holocauście, to poważny dzień. Ta burza zaczęła się w Izraelu. Ja mówiłam dlatego, że musiałam – zapewniała na antenie RMF FM.
– Miałam coś innego do powiedzenia, ale w Izraelu już była decyzja premiera. Miałam swoje instrukcje – dodała.
Ambasador na stwierdzenie dziennikarza dotyczące, że chyba nie wszyscy w Izraelu zdają sobie sprawę, że obozy śmierci budowali Niemcy, przyznała mu rację.
– Może nie wszyscy w Izraelu o tym wiedzą – zgodziła się.
Azari zaznaczyła jednak, że państwo Izrael, jego organy oraz przedstawiciele przeciwstawiają się używaniu terminu „polskie obozy śmierci”. Dziennikarz RMF FM, Robert Mazurek, wskazał w tym momencie, że przecież Ja’ir Lapid, człowiek, który oskarża Polaków o współudział w holocauście, jest byłym ministrem finansów Izraela.
– Lapid to nie rząd – on bardzo chce być w rządzie – odparła Azari.
Ambasador przyznała, że państwo polskie ma prawo bronić swojego dobrego imienia, ale omawiana ustawa jej zdaniem jest zbyt szeroka.
– Idzie zbyt daleko – przekonywała.
„Zimna wojna? Mam nadzieję, że nie”
– Zimna wojna dyplomatyczna? Mam nadzieję, że nie. Zimna wojna była długa. Chcemy, żeby kryzys trwał krótko – mówiła pani ambasador na temat obecnych stosunków Polski z Izraelem.
Anna Azari zaznaczyła, że ma nadzieję, że oba państwa „nie wyrzucą do kosza” relacji budowanych przez ostatnie 27 lat.
Czytaj też:
"Mówię to ja, Paweł Kukiz, który wybaczył, mimo iż Żyd-komunista zamordował mu Dziadka, a Ojca wysłał na Syberię". Kukiz odpowiada izraelskiemu politykowiCzytaj też:
"Czy byli Żydzi sprzedający Żydów?" Dziennikarz pyta rabina