Francuska kontrrewolucja

Francuska kontrrewolucja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Olivier Bault

– Lewica może umrzeć – grzmiał premier Francji Manuel Valls w czerwcu 2014 r. przed liderami Partii Socjalistycznej (PS). – Dobrze wyczuwamy, że dotarliśmy do kresu czegoś, może nawet do kresu historycznego cyklu dla naszej partii. [...] Lewica nigdy nie była tak słaba w całej historii V Republiki – dodał.

Premierowi wtórują elity medialne. – Przegraliśmy walkę ideologiczną – ostrzega lewicowy publicysta Raphaël Glucksmann, autor książki „Génération Gueule de Bois. Manuel de lutte contre les réacs” („Pokolenie na kacu. Podręcznik walki z reakcjonistami”). I rzeczywiście to, co się dzieje we Francji, przypomina tzw. rewolucję maja 1968 r., tyle że w przeciwnym kierunku.

Dzisiaj to obrońcy tradycyjnego modelu rodziny wynieśli na ulice hasła ideologicznej walki z progresistami trzymającymi władzę. Protesty przeciwko „homomałżeństwom” i adopcji dzieci przez homoseksualistów, a potem przeciwko pomysłom zalegalizowania in vitro i matek zastępczych dla takich par ze względu na ich naturalny brak płodności w ciągu ostatnich dwóch lat kilkakrotnie zgromadziły tłumy. Pojawiły się także inne formy protestu, na przykład „Veilleurs”, czyli czuwający – osoby stojące w pewnej odległości od siebie (aby nie można było mówić o nielegalnym zgromadzeniu) i odmawiające modlitwy lub czytające klasyczne teksty przed publicznymi budynkami. (…)

Cały artykuł dostępny jest w 15/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także