Notatka powstała w MSZ pod koniec marca, gdy trwały przygotowania do organizacji historycznego szczytu. Według informacji Onetu, ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek rozmawiał w Departamencie Stanu USA o możliwości zorganizowania rozmów w Warszawie. "W związku z sygnałami z naszych placówek świadczącymi o tym, iż Polska mogłaby być jedną z kandydatur do lokalizacji szczytu oraz w związku z możliwą przychylnością prez. D. Trumpa dla tej propozycji, istnieje prawdopodobieństwo lokalizacji w Polsce istotnego wydarzenia w wymiarze międzynarodowym, które zbiegałoby się ponadto w polskim przewodnictwem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ" – pisał Cyryl Kozaczewski, dyrektor polityczny MSZ w dokumencie, który cytuje Onet.
Portal dodaje, że niedługo po powstaniu notatki Kozaczewskiego, Amerykanie wysłali do Warszawy sygnał, że szczyt odbędzie się w innym miejscu. Onet przekonuje, że były dwa powody takiej decyzji: brak dyskrecji władz polskich oraz spór ws. nowelizacji ustawy o IPN. – MSZ było nadmiernie optymistyczne. Abstrahując od stanu relacji Polski z USA, wszystko wskazywało na to, że spotkanie i tak odbędzie się w Azji. Fundamentalna była logistyka. Po prostu tam było Kimowi bliżej. To przecież o osiem godzin krótszy lot, a on nie lubi latać – przekonuje w rozmowie bliski współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy.