Orbán ratuje Węgry

Orbán ratuje Węgry

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dotrzeć do Niemiec, dostać pracę, ściągnąć rodzinę – tak na pytanie o plany odpowiadają wszyscy imigranci koczujący na dworcu Keleti.

(…) „Germany!”, „Germany!” – pobrzmiewa głośny okrzyk wznoszony przez dwudziestoparoletnich mężczyzn, którzy zdają się nie zwracać uwagi ani na szpaler otaczających dworzec policjantów, ani na matki karmiące lub usiłujące uśpić swoje małe dzieci. Od kiedy Niemcy, a w ślad za nimi Austria, ogłosiły na początku września otwarcie granic dla bliskowschodnich imigrantów, węgierska policja już nie broni dojścia do odjeżdżających w kierunku Wiednia pociągów. Stara się raczej zapobiec ich drastycznemu przepełnieniu, zezwalając na wejście do każdego odchodzącego mniej więcej co godzina składu grupy około stu osób. Mimo to powietrze aż iskrzy od napięcia. Wymowne gesty imigrantów wobec policjantów, sugerujące poderżnięcie gardła, świadczą same za siebie.

Pokazuję legitymację, przedstawiam się, że jestem polskim dziennikarzem. Pytam, skąd przybyli, skąd pieniądze na podróż, skąd ta odwaga i determinacja? Tylko jeden z zagadniętych kojarzy Polskę. – To daleki, skuty lodem kraj – słyszę. (…) Skąd mają pieniądze?

– Od rodzin. U nas wojna, brak pracy, pieniędzy. Za to wszędzie bandytyzm i korupcja – wyjaśniają. Żaden rozmówca nie wspomina jednak nawet słowem o poczuciu zagrożenia przez Państwo Islamskie. Cel wykładają precyzyjnie: znaleźć mieszkanie, pracę, ściągnąć rodzinę. Dlaczego obrali kierunek na Berlin?
– Tutaj każą nam iść do obozów, zbierają odciski palców, obmacują przy rewizjach, nawet kobiety. Merkel dobra! – słyszę zewsząd. (…)

Cały artykuł dostępny jest w 38/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Maciej Szymanowski
Czytaj także