Do tragedii doszło w 1998 roku na letnim obozie w Brunssummerheide. To wtedy zaginął 11-letni Nicky Verstappen. Dzień po zaginięciu odnaleziono ciało chłopca. Badania wykazały, że dziecko przed śmiercią zostało zgwałcone.
Przy pomocy najnowszych technik zorganizowano największe badania DNA w historii. Poproszony blisko 20 tysięcy osób żyjące w pobliżu miejsca zbrodni, aby oddały swoje DNA do badania. Jos B. odmówił, co wzbudziło podejrzliwość policji, szczególnie, że mężczyzna był w przeszłości przesłuchiwany już jako świadek.
W październiku 2017 roku mężczyzna opuścił Holandię, bliskim mówiąc, że wybiera się do Francji. Po tym jak w rodzina w kwietniu zgłosiła zaginięcie mężczyzny, policja pobrała DNA podejrzanego z jego mieszkania. Badania wykazały, że próbki pasują w 100 proc. do tych pozostawionych na miejscu zbrodni.
Okazało się, że podejrzany udał się do Hiszpanii. Wpadł w ręce policji po tym, jak rozpoznał go inny Holender.
Okazało się, że media podejrzewały, że mężczyzna może przebywać w Polsce, gdyż przez lata przyjeżdżał do naszego kraju, by brać udział w obozach harcerskich. Jos B. organizował szkolenia dotyczące survivalu. Rzeczniczka prasowa ZHP w rozmowie z Polsat News przekazała, że wszelkie zajęcia prowadzone przez Holendra odbywały się pod nadzorem instruktora odpowiedzialnego za opiekę nad harcerzami.
Czytaj też:
Terlikowski: Przyczyną nadużyć seksualnych w Kościele jest brak wiary i wierności zasadomCzytaj też:
W „Gazecie Wyborczej” apel do katolików. By walczyli z pedofilią i… homofobią Kościoła