Małpa w klatce, czyli Kozłowska w Bundestagu
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Małpa w klatce, czyli Kozłowska w Bundestagu

Dodano: 
Ludmiła Kozłowska
Ludmiła Kozłowska Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Metoda z uderzaniem kijem po prętach w klatce z małpą jest świetnie znana i przećwiczona, nie tylko w polskim życiu politycznym, ale też w polityce międzynarodowej. Z czymś takim mieliśmy do czynienia w przypadku spotkania w Bundestagu z udziałem Ludmiły Kozłowskiej, która za sprawą Polski została wcześniej wydalona z Unii Europejskiej z zakazem wjazdu. Przy czym, niestety, to my byliśmy małpą w klatce.

Co wiemy na temat spotkania? Organizowano je od dawna i od dawna planowano udział w nim Kozłowskiej. Która prawdopodobnie nawet gdyby nie została przez Polskę z Unii wyrzucona, i tak mówiłaby podczas niego to samo, co mówiła w czwartek. Spotkanie zorganizowało dwóch posłów, zajmujących się regularnie prawami człowieka, jeden z SPD, drugi z CDU. Nie było to spotkanie oficjalne, organizowane przez Bundestag jako instytucję. Frekwencja była marna, zaledwie kilkanaście osób. Zainteresowanie mediów niemieckich było właściwie żadne.

Wiza miejscowa została przyznana Kozłowskiej po interwencji jednego z organizatorów spotkania. Uzasadnienie – ważny interes państwowy – można potraktować jako pretekst. To najłatwiejsza ścieżka, pozwalająca konkretnemu państwu ominąć unijny zakaz wjazdu dla danej osoby. Nie wiemy, jak przebiegała procedura przyznawania wizy ani tym bardziej, jakie były motywacje Auswärtiges Amt. Czy decyzję podjęto całkowicie świadomie, analizując i przewidując zamieszanie, jakie to spowoduje w Polsce? Niewykluczone. Ale jest też prawdopodobne, że decyzja była niejako automatyczna: niemiecki MSZ mógł założyć, że z zasady oczekiwanie niemieckiego deputowanego ma większą wagę niż jakiekolwiek zastrzeżenia Polaków.

Mamy niestety mocno niepełny obraz sytuacji, ponieważ nie wiemy, jakie właściwie zarzuty uzasadniły wpisanie Kozłowskiej na listę osób niepożądanych. Od rzecznika ministra Kamińskiego usłyszeliśmy jedynie, że istnieją poważne wątpliwości co do finansowania Fundacji Otwarty Dialog. Reszta jest tajna.

Jednak patrząc z boku, można mieć wątpliwości. Dlaczego wydalenie nastąpiło akurat teraz, skoro fundacja działa od 2009 roku, a PiS ma od trzech lat w ręku wszystkie instrumenty, pozwalające analizować jej finansowanie? W zestawieniu z antyrządową aktywnością męża pani Kozłowskiej wygląda to dość nieszczęśliwie. Co zarazem nie wyklucza, że przyczyny wydalenia były mocne i solidne. Jednak ich nieujawnienie, choćby w części, było błędem.

Zainteresowanie wystąpieniem Kozłowskiej w Niemczech, a nawet tylko w Berlinie, było, najłagodniej mówiąc, znikome. Zauważył to korespondent TVP w Niemczech Cezary Gmyz, zauważył to nawet portal wPolityce. Burza w Polsce była całkowicie nieproporcjonalna do poziomu zainteresowania w Niemczech.

Jeśli czyjś plan był taki, żeby wrzucić kolejny granat w polski bałagan i patrzeć, jak wybucha kolejna g...burza – to mu się udało. A my znowu zatańczyliśmy do zagranej przez kogoś melodii. Przyznać jednak trzeba, że plan nie musiał być specjalnie subtelny. Można odnieść wrażenie, że do walki między plemionami mogłaby dzisiaj posłużyć sprawa znacznie mniejszej wagi.

Czy to oznacza, że nie powinniśmy w żaden sposób zareagować na działanie Niemiec? Bynajmniej. Wezwanie niemieckiego ambasadora Rolfa Nickela do MSZ w celu złożenia wyjaśnień wydaje się środkiem adekwatnym. Szczególnie że – według oświadczenia polskich służb – przekazaliśmy Niemcom informacje wystarczające naszym zdaniem do uzasadnienia zakazu wjazdu Kozłowskiej do UE. Być może jednak Niemcy stwierdzili, że ich zdaniem uzasadnienie jest zbyt słabe. To tylko kolejny argument, aby ujawnić powody naszej decyzji.

Jednak ton, w jaki uderzyła część polskich mediów, sprzyjających władzy, przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Wisienką na torcie był dr Targalski, ogłaszający w TVP Info, że Niemcy właściwie wypowiedziały Polsce wojnę.

To świetna metoda, jeśli chcemy przekonać innych, że jesteśmy histeryczni, skrajnie emocjonalni, a przede wszystkim dziecinnie łatwo nami sterować. Nie jestem jednak pewien, czy faktycznie na taki swój obraz powinniśmy pracować.

Czytaj też:
Niemiecka gazeta: Przez Kozłowską grozi nam awantura z Polską

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także