Dramat w wymiarze antycznym

Dramat w wymiarze antycznym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Teresa Stylińska 

Nie ma w Europie kraju, który miałby granice morskie tak trudne do upilnowania jak Grecja

Ze swej ukrytej w chmurach siedziby na Olimpie greccy bogowie z pewnością uważnie śledzą wypadki, które rozgrywają się koło miejscowości Idomeni, na granicy między Grecją a Macedonią. W linii prostej to zaledwie 120 km, dla bystrych boskich oczu żadna przeszkoda. Zeus i towarzysze widzą więc, jak rozrasta się prowizoryczny obóz zamieszkany przez przybyszów z krajów bliższych i dalszych, jak ludzie z drugiej strony granicy wznoszą zasieki uniemożliwiające jej przekroczenie, jak przepuszczają nielicznych, którzy są w stanie wylegitymować się tak pożądanymi – i bardzo wysoko cenionymi na czarnym rynku – dokumentami wydanymi w Syrii oraz Iraku, jak w końcu dochodzi do starć, zamieszek, próby przerwania płotu i wdarcia się na drugą stronę.

Czyż nie tak może się przedstawiać grecka tragedia antyczna w wymiarze współczesnym? Kryzys migracyjny nie wyczerpuje jej znamion, ale ma w niej bardzo istotny udział. Co się bowiem dzieje? Oto na kraj – który od ponad sześciu już lat zmaga się, ze słabym skutkiem, z dramatyczną sytuacją gospodarczą, kryzysem finansowym, ogromnym zadłużeniem, recesją, odczuwalnym spadkiem poziomu życia, poszerzaniem się obszarów biedy, niezwalczoną korupcją, strajkami i protestami, nie mówiąc o kryzysie politycznym i załamaniu dawnych elit (co akurat dla kraju mogłoby być z pożytkiem, choć jak dotąd nie jest) – spada kolejna wielka plaga: niepowstrzymany najazd imigrantów. (...)

Cały artykuł dostępny jest w 11/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także