Francja zmienia kurs

Francja zmienia kurs

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Olivier Bault

Coraz więcej francuskich liderów politycznych mówi dziś o wojnie totalnej. – Albo my, albo islamiści – dodają. To koniec politycznej poprawności w sferze imigrantów i multikulturalizmu

Po tym, jak Tunezyjczyk staranował ciężarówką tłum na Promenadzie Anglików w Nicei, skorupa politycznej poprawności we Francji pęka. O ile płacz, świece i kwiaty dla ofiar pojawiają się tak jak wcześniej w Paryżu i Brukseli, o tyle miejsce, gdzie muzułmanin Mohamed Lahouaiej Bouhlel zginał od kul policjantów, było obrzucane śmieciami i opluwane. – Dymisja! Mordercy! Hańba lewicy! – krzyczał rozgniewany tłum do premiera, gdy ten pojawił się na miejscu zbrodni dokonanej w imię Allaha w poniedziałek 18 lipca, na zakończenie trzydniowej żałoby narodowej.

Dzień wcześniej były prezydent i lider centroprawicowej partii Les Républicains (LR, wcześniej UMP) Nicolas Sarkozy apelował w telewizji: – Mężczyzna ten działał zgodnie z trybem postępowania precyzyjnie zaleconym przez ISIS w Internecie. Trzeba zatem przestać mówić, że to są osoby niezrównoważone, gdyż mamy do czynienia z terroryzmem islamskim.

Nastąpiło więc przesunięcie semantyczne – chodzi już nie tylko o terroryzm „islamistyczny”, jak to wmawiano Francuzom od ataku na redakcję „Charlie Hebdo” w 2015 r., ale już o „islamski”. 

W rządzie też nastąpiło przesunięcie. Jeszcze w grudniu 2014 r., po dwóch przypadkach staranowania przechodniów przez muzułmańskich kierowców w Dijon i Nantes, lewica zaklinała się, że mamy do czynienia z wariatami, a nie z islamistami. Po masakrze w Nicei zarówno premier, jak i prezydent od razu mówili o ataku „islamisty”. (...)

fot. CHARLES PLATIAU/REUTERS/FORUM

Cały artykuł dostępny jest w 30/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także