Londyn: Atak nożownika. Cztery osoby poważnie ranne

Londyn: Atak nożownika. Cztery osoby poważnie ranne

Dodano: 
Brytyjska policja
Brytyjska policja Źródło: Flickr / Mrgarethm / CC BY 2.0
Do ataku nożownika doszło w nocy z soboty na niedzielę. Napastnik rzucał się na przypadkowe osoby. Zranił poważnie czterech przechodniów, zadając im ciosy w plecy. Policja wyklucza, by atak miał podłoże terrorystyczne.

Policja podejrzewa, że nożownik jest chory psychicznie. Zaatakował cztery przypadkowe osoby, jedną kobietę i trzech mężczyzn. Ranni zostali przewiezieni do szpitala, dwie osoby są w stanie krytycznym.

Do napaści doszło w londyńskiej dzielnicy Edmonton. Według wstępnych ustaleń, pierwsza osoba została dźgnięta po godzinie 19 w sobotę przy Aberdeen Road. Była to 45-letnia kobieta. Dwie godziny później, w pobliżu Park Avenue, sprawca zranił kolejną ofiarę – tym razem był to mężczyzna, który nie ma aż tak poważnych obrażeń i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Kolejne osoby zostały zaatakowane nad ranem. Napastnik zbliżał się do ofiar nagle i ranił je w plecy.

Nożownika nie udało się do tej pory schwytać, wciąż poszukuje go policja. To prawdopodobnie czarnoskóry mężczyzna, ubrany na czarno, noszący kaptur. Ofiary nie są ze sobą powiązane – zdaniem śledczych zostały wybrane, bo szły ulicą samotnie. – Nic nie sugeruje, by zdarzenie miało charakter ataku terrorystycznego – ocenił Stuart Smillie z policji metropolitalnej. – Nasza hipoteza robocza jest taka, że podejrzany mężczyzna działa sam, motywem mogą być problemy psychiczne – przekazał policjant. Jak dodał, za każdym razem sprawca atakował w podobnych okolicznościach - ofiary były same i zostały napadnięte od tyłu bez ostrzeżenia.

Policja przekazuje też, że przed godziną 11 w niedzielę zatrzymany został mężczyzna w związku z "ciężkim uszkodzeniem ciała". Nie wiadomo jednak, czy chodzi sprawcę tych właśnie ataków. Służby apelują o ostrożność mieszkańców.

Czytaj też:
Wielka Brytania: IRA rozesłała 5 bomb pocztą. Jednej do tej pory nie odnaleziono

Źródło: The Guardian
Czytaj także