Świat za 100 lat. Setne wydanie tygodnika „Do Rzeczy”

Świat za 100 lat. Setne wydanie tygodnika „Do Rzeczy”

Dodano:   /  Zmieniono: 
– Trudno mi ukryć satysfakcję. W chwili, kiedy czytają Państwo te słowa, trzymają Państwo w rękach 100. numer tygodnika „Do Rzeczy”. Pisma, które powstało wbrew wszelkim regułom sztuki marketingowej (…) „Do Rzeczy” powstało i żyje, bo jest pismem bezpartyjnym i od polityków całkiem niezależnym – pisze we wstępniaku do noworocznego wydania tygodnika „Do Rzeczy” redaktor naczelny Paweł Lisicki.

Przy okazji wydania 100. numeru redakcja zwróciła się do swoich publicystów, żeby spróbowali  przewidzieć, jaki będzie świat za sto lat. Na łamach tygodnika – jaki będzie XXII wiek? Opowiadają m.in. Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Gociek, Krzysztof Rybiński, Cezary Gmyz, Łukasz Majchrzyk. Ponadto Piotr Semka pisze o fałszywej apolityczności niektórych publicystów, a Katarzyna Pinkosz ostrzega przed polowaniem na sklepowe okazje.

Szkicować wizję Polski za sto lat – cóż za zuchwałość! A jednak pozwolę sobie podjąć wyzwanie, ośmielony drobnymi sukcesami w przewidywaniu na krótsze dystanse – pisze Rafał A. Ziemkiewicz, przypominając, że kiedy pisał książki SF, których fabuły rozgrywały się w latach 2015–2025, przewidział i „państwo islamskie”, i wojnę „domową” na Ukrainie, i kogoś w rodzaju bin Ladena… Jego zdaniem, polską politykę będą nadal determinowali najwięksi sąsiedzi. Rosja, która tak strasznie zaważyła w ostatnich stuleciach na naszym losie, niepowstrzymanie słabnie – ocenia publicysta „Do Rzeczy”. Jego zdaniem, to żywioł polski będzie stopniowo zajmować pozycję dominującą w tworzącym się sojuszu – a w perspektywie stu lat może nawet organizmie państwowym. Jeśli naszymi partnerami będą Ukraina i Białoruś (…), to siła synergii naszych krajów wytworzy masę krytyczną, która porwie europejską część Rosji. Jeśli to Rosja zwiąże się z Polską, to stopniowo wejdą do tego związku kraje leżące pomiędzy Warszawą a Moskwą. W ten sposób XXI stulecie zrealizuje marzenia XIX-wiecznych konserwatystów – pisze Ziemkiewicz.

Jeśli tylko na początku XXII stulecia istnieć będzie ludzkość, to istnieć będą rządzący i rządzeni. Czy będzie jednak istnieć polityka? – pyta z kolei Piotr Gociek. Jego zdaniem, nie możemy przewidzieć przyszłości, możemy jedynie spekulować, i to w granicach doświadczenia, które determinuje nasze ekstrapolacje. Pozostajemy uwięzieni w owym doświadczeniu, tak jak ci prorocy, którzy pod koniec XIX stulecia wieszczyli, że 50 lat później poruszanie się po ulicach miast będzie niemożliwe ze względu na gigantyczną warstwę końskiego nawozu, który będzie je pokrywał. Nikt nie przewidywał nadejścia rewolucji w komunikacji, jaką miał się stać samochód, nie wspominając już o samolocie – pisze publicysta „Do Rzeczy”. I dodaje, że proroctwa stanu polityki wydają się o tyle bezpieczniejsze, że trudno wyobrazić sobie pojawienie się w tej dziedzinie zjawiska całkowicie nowego. Jeżeli demokracja przetrwa, to ewoluować będzie ku demokracji błyskawicznej i wszechogarniającej – o ile tylko pozwolą na to zasoby Ziemi – ocenia Gociek. Więcej – na łamach najnowszego wydania tygodnika „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” świat za 100 lat opisuje też Krzysztof Rybiński, który w grudniu 2114 widzi pod palmą na przepięknej tropikalnej bałtyckiej plaży swojego praprawnuka. (…) Wokół krzątają się czarnoskórzy i skośnoocy kelnerzy serwujący drinki. To rarytas, na który stać tylko zamożnych ludzi, bo na gorszych plażach w innych krajach napoje przynoszą drony. (…) Rdzennych Polaków, którzy stoją na górze drabiny społecznej, jest niecałe 10 mln, poza tym mamy 8 mln Ukraińców, a pozostałe 20 mln to imigranci, głównie z Azji i Afryki Subsaharyjskiej. Rację miał prapradziadek Rybińskiego, po którym odziedziczył imię i nazwisko, ostrzegając sto lat temu przed demograficznym tsunami, które dramatycznie zmieni Polskę i świat – pisze publicysta. I podkreśla, że o tym, jak będzie wyglądał nasz kraj i świat za 100 lat, decydują nasze dzisiejsze działania. Możemy być rajem, w którym obsługują nas roboty, albo wielkim polem bitwy – twierdzi. Więcej – na łamach „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, jakie będzie dziennikarstwo XXII w. Samo w sobie będzie pewnego rodzaju anachronizmem. Słowo „dziennikarstwo” pochodzi od wyrazu „dziennik”, a ten rodzaj gazety w formie, jaką znamy na początku XXI w., odejdzie najdalej w połowie tego stulecia – pisze Cezary Gmyz. I dodaje, że w XXII stuleciu będziemy mówić nie tyle o dziennikarstwie, ile o sekundziarstwie. Informacje będą wypluwane przez generatory newsów z szybkością karabinu maszynowego. Specjalnie używam słowa „generatory”, ponieważ dziennikarstwo w formie, w jakiej je znamy dziś, zaniknie. Boty będą przeszukiwać przestrzenie czegoś, co zastąpi dzisiejszy Internet, i na podstawie słów kluczy będą generować informacje sprofilowane pod kątem przeciętego odbiorcy. (…)  Znakomita większość tych tzw. newsów będzie oparta na algorytmie, którego podstawą stanie się kilka słów kluczy, takich jak „seks”, „przemoc”, „sensacja”, „sport”, „pogoda”, „celebryci” – opisuje Gmyz. Więcej o mediach przyszłości – w nowym „Do Rzeczy”.  

W „Do Rzeczy” także o sporcie przyszłości. Jeśli rewolucja techniczna w sporcie będzie postępować w takim tempie, to co nas czeka? Skoro maszyny zastępują ludzi przy coraz większej liczbie czynności, to czemu nie miałyby wyprzeć ich ze sportu? Właściciele klubów, organizatorzy imprez może by tego chcieli, w końcu robot się nie męczy, nie grymasi i nie kłóci o pieniądze – pisze Łukasz Majchrzyk. Jedno wydaje się pewne: rewolucja technologiczna jest nie do zatrzymania i będzie pędzić coraz szybciej. Już teraz często rywalizacja toczy się o setne i tysięczne części sekundy. Dzisiaj na potrzeby sportu korzysta się z technologii niemalże kosmicznej i tak będzie też za sto lat. Nie będzie jednak piłki cyfrowej ani wirtualnej, bo trofeum musi być realne. Będą piłki latające jeszcze szybciej, jeszcze trudniejsze do obronienia przez bramkarzy i wyposażone w jeszcze doskonalsze czujniki ruchu – prognozuje Majchrzyk. Jak będzie wyglądał sport przyszłości – w noworocznym „Do Rzeczy”.

Na łamach „Do Rzeczy” także o tym, że występowanie przeciw władzy, którą hołubi salon, zawsze było przedstawiane jako pieczeniarstwo, perfidia albo głupota. Gdy my zabieramy głos w dyskusji na temat stanu demokracji, jest to bezinteresowny głos obywatelski  – głosi lewicowo-liberalny salon medialny. Gdy czynią to publicyści prawicowi - wysługują się jedynie partii opozycyjnej i kierują nimi tylko najniższe intencje. Ta zakłamana zasada głoszona jest od 25 lat z żelazną konsekwencją. (…) Każdego uważnego obserwatora zimnej wojny między III RP a obozem IV RP, gdy czyta pełne świętego oburzenia felietony całej plejady publicystów od Jacka Żakowskiego do Tomasza Wołka na rzekome upartyjnienie dziennikarzy prawicy, musi wprost zatykać z powodu swobody w stosowaniu filozofii Kalego – pisze Piotr Semka. I przypomina, że ci sami publicyści wspierali m.in. lidera PO. A co z kongresem obrony demokracji z maja 2007 r., na którym na zaproszenie Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy i Andrzeja Olechowskiego zebrał się kwiat autorów „Gazety Wyborczej”? Co z paradą Orzeł Może – faktycznym marszem poparcia dla patrona Platformy? – pyta publicysta „Do Rzeczy”. „Maskarada apolityczności” – w najnowszym wydaniu tygodnika.

Na łamach „Do Rzeczy” także o polowaniu. Całkiem współczesnym. Nasi przodkowie polowali na dzikie zwierzęta. My polujemy na przeceny, a handlowcy posługują się metodami psychologicznymi, by ugruntować w nas przekonanie, że zakup ich produktów to niebywała okazja. Ledwie skończył się przedświąteczny szał zakupów, a już ruszają wyprzedaże. Witryny sklepów zachęcają, że jest taniej o 30, 70, 90 proc. Tylko czy na pewno? Jakie pułapki czekają na nas w sklepach – o tym w nowym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 29 grudnia 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów prasy elektronicznej już w niedzielę o 20.00.

Całość recenzji dostępna jest w 1/2015 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także