Ponoć już za czasów gen. Zajączka korytarzami przemykało tam widmo. Jednak nie tylko tym przykuwała uwagę budowla, którą w Warszawie postawił Stanisław Koniecpolski.
(...) Wiadomo, że miasto ma swoje tajemnice, wiekowe legendy, jak choćby tę o Złotej Kaczce. Pewna stara warszawianka podaje mi trop takiej związanej z pałacem. Podobno niegdyś z ust do ust przekazywano wieść o przemykającej się w budynku zjawie. Jednak szczegółów starsza pani już nie zna.
Za to była urzędniczka prezydenckiej kancelarii twierdzi, że są w pałacu miejsca, gdzie – głównie wieczorem – ma się poczucie, jakby ktoś czaił się za plecami. Podobno najgorsze pod tym względem są korytarze po lewej stronie gmachu i drugie piętro.
Dalszy ciąg tej historii opowiada mi pani Ewa, od urodzenia mieszkanka Mokotowa. Przytacza opowieść dziadka, właściciela piekarni przy ulicy Sandomierskiej. Otóż zdarzyło się, że za poręczeniem cechu zamówi.ono u niego parokrotną dostawę pieczywa do pałacu, wówczas – Pałacu Rady Ministrów. Przy okazji poznał kilka osób z obsługi. Któraś z nich zwierzyła mu się, że pracownikom zdarza się spotykać nocą niesamowitą postać przeraźliwie bladego mężczyzny w szlacheckim stroju. (...)
fot. Wojciech Kryński/Forum