30. urodziny "Gazety Wyborczej". Rozpłochowski: "GW" przechodzi do przeszłości. Oby na zawsze

30. urodziny "Gazety Wyborczej". Rozpłochowski: "GW" przechodzi do przeszłości. Oby na zawsze

Dodano: 
Andrzej Rozpłochowski i Zbigniew Kupisiewicz
Andrzej Rozpłochowski i Zbigniew Kupisiewicz Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
Poczytność „Gazety Wyborczej” spada. Nie powinno się cieszyć z niepowodzeń rywali. Jednak ta gazeta zrobiła tak wiele złego, trafiła do milionów ludzi, ma na sumieniu tyle złej krwi, tyle namieszała w głowach, że cieszę się, że odchodzi w przeszłość. Oby na zawsze – mówi portalowi DoRzeczy.pl Andrzej Rozpłochowski, legendarny działacz antykomunistycznej opozycji, lider strajku w Hucie Katowice w 1980 roku.

Mija 30 lat od ukazania się pierwszego numeru „Gazety Wyborczej”. Czym w założeniu miała być ta gazeta?

Andrzej Rozpłochowski: Dla mnie od początku było to pismo, powiedziałbym, niewłaściwe. Od początku wiedziałem jakie środowisko za nim stoi. Nigdy z tą gazetą się nie utożsamiałem.

Nigdy? Przecież pisali tam też ludzie, dziś nie zgadzający się z obecną linią pisma. Pan od początku był „na nie”?

Od początku było dla mnie jasne, że „Gazeta Wyborcza” prezentuje linię lewicowo-liberalną. Ja z takim światopoglądem nigdy się nie utożsamiałem. Problem polega na tym, że GW była jednym z pierwszych pism po 1989 roku. Dzięki temu zyskała ogromną przewagę nad konkurencją. Gazeta zyskała status wręcz monopolisty na polskim rynku prasowym.

Wspomina Pan o początkach. Gazeta miała wtedy znaczek Solidarności na winiecie i hasło „Nie ma wolności bez Solidarności”. Miało to chyba znaczenie dla odbioru dziennika?

Kolosalne. Pierwszy dziennik określany jako opozycyjny, do tego ze znaczkiem Solidarności, po latach czerwonego zniewolenia budził nadzieję wielu ludzi. Nadzieje te były zawiedzione, bo pismo prezentowało i do dziś prezentuje ściśle określony światopogląd. A pamiętać należy, że jakiś czas po powstaniu GW była słynna walka o właśnie ten patronat Solidarności. I tak, jak bardzo krytycznie oceniam postać i politykę Lecha Wałęsy, jedną z nielicznych rzeczy, które zrobił dobrze, to to, że doprowadził do odebrania gazecie Michnika prawa do emblematu Solidarności. Oczywiście decyzji tej nie podejmował sam Wałęsa, ale szersze gremium – była to decyzja władz krajowych Solidarności.

A jak ocenia Pan wpływ „Gazety Wyborczej” na polską debatę publiczną na przestrzeni tych 30 lat?

Jak wspomniałem gazeta zyskała monopol na rynku. Mocno namieszała wielu ludziom w głowach. Wciąż widzę właścicieli kiosków, którzy właśnie „Wyborczą” wystawiają jako jedyną, na eksponowanych miejscach, nie prezentując za to, kompletnie pomijając gazety strony przeciwnej, prawicowej, konserwatywnej. Jednak ten monopol na szczęście jest coraz częściej przełamywany. Poczytność „Gazety” spada. Nie powinno się cieszyć z niepowodzeń rywali. Jednak ta gazeta zrobiła tak wiele złego, trafiła do milionów ludzi, ma na sumieniu tyle złej krwi, tyle namieszała w głowach, że cieszę się, że odchodzi w przeszłość. Oby na zawsze.

Czytaj też:
Donald Tusk Człowiekiem Roku "Gazety Wyborczej"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także