Poseł PSL: Jaka by opozycja nie była, PiS jesienią wybory wygra

Poseł PSL: Jaka by opozycja nie była, PiS jesienią wybory wygra

Dodano: 
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL
Eugeniusz Kłopotek, poseł PSL Źródło: PAP / Leszek Szymański
PiS wygra te wybory. Niezależnie od tego, czy będzie jedna wielka lista opozycyjna. PiS wygra i bardziej zasadne jest pytanie, czy po wyborach nie będzie to czasem większość konstytucyjna. Do października teoretycznie może się jeszcze wiele zdarzyć, ale żadne afery bądź aferki, żaden planowany film Vegi nie są w stanie PiS-owi zagrozić – mówi portalowi DoRzeczy.pl Eugeniusz Kłopotek, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Trwa wielkie kuszenie Polskiego Stronnictwa Ludowego. PO ma zachęcać Ludowców, by jednak poszli z jednej listy opozycji w wyborach do Sejmu i Senatu. Bo tylko w ten sposób można odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Czy PSL da się skusić?

Eugeniusz Kłopotek: (Śmiech). Mówiąc całkiem szczerze – PiS wygra te wybory. Niezależnie od tego, czy będzie jedna wielka lista opozycyjna. PiS wygra i bardziej zasadne jest pytanie, czy po wyborach nie będzie to czasem większość konstytucyjna. Natomiast co będzie dalej, jakie będą decyzje PSL zobaczymy. 6 lipca mamy posiedzenie Rady Naczelnej. Tam zdecydujemy, czy startujemy samodzielnie, czy w koalicji partii politycznych. A jeśli w sojuszu, to czy będzie to koalicja szeroka, czy wąska.

Pana zdaniem, w którą stronę powinno iść PSL?

Moim zdaniem jeśli byłaby to koalicja wąska, na przykład z samą Platformą, to jeszcze byłoby to do zaakceptowania. Za tym sojuszem przemawia osiem lat wspólnych rządów koalicji PO – PSL. Władza w sejmikach. Przynależność do jednej grupy w Parlamencie Europejskim. To byłoby dla elektoratu do przełknięcia. Natomiast absolutnie nie do zaakceptowania byłby szeroki sojusz, również z radykalną lewicą. Dla mnie nie do przyjęcia.

Dlaczego?

Bo już to przerabialiśmy w kampanii do Parlamentu Europejskiego. Musieliśmy się tłumaczyć z nieswoich grzechów. LGBT, Jażdżewski. Nie możemy pozwolić na powtórkę!

Mówi Pan, że PiS wygra wybory. Czy oznacza to, że opozycja Pana zdaniem powinna się skupić jedynie na przeczekaniu i przygotowywać już do wyborów za cztery lata?

Tezę, że PiS wygra opieram na kilku przesłankach. Po pierwsze – partia rządząca zwyciężyła w wyborach do Parlamentu Europejskiego i to różnicą aż siedmiu proc. głosów, podczas gdy w sondażach wydawało się, że wynik będzie bliżej remisu. Spodziewaliśmy się oczywiście, że PiS może KE nieznacznie wyprzedzić, ale tu różnica była bardzo duża, znacznie większa niż wskazywały na to sondaże. A więc PiS może być niedoszacowany. Po drugie, wciąż ma możliwość rozdawania pieniędzy. Niebawem będzie 1500 złotych dla matek z jednym dzieckiem. Jeszcze niejedna propozycja padnie. Widać, że wyborców można kupić. Za kasę. Ale tak, czy inaczej uważam, że PiS te wybory wygra. Pytanie z jaką przewagą, nie daj Boże, by była to większość konstytucyjna. Są różne głosy, niektórzy mówią – dobrze, niech PiS wygrywa. A za chwilę Polacy odczują, że zamiast w kieszeniach im przybywać, zacznie ubywać, to przepędzą rządzących. Po co gdy jesteśmy świadkami festiwalu obietnic, brać władze i odpowiedzialność za wycofywanie się z obietnic. Bo trzeba się będzie z tych obietnic wycofywać, chyba, że chcemy zafundować sobie scenariusz argentyński sprzed wielu lat albo grecki.

Ale Pan utrzymuje, że partia rządząca październikowe wybory i tak wygra, czyli władza opozycji raczej nie grozi?

Oczywiście biorę poprawkę na to, że do października może się coś niespodziewanego wydarzyć. Ale żadne dotychczasowe afery bądź aferki, żaden zapowiadany film Vegi nie są w stanie PiS-owi zagrozić.

Czytaj też:
"Sztab smutasów". Rzecznik rządu ironicznie o sztabie wyborczym PO

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także