Politolog: PiS może zawalczyć o elektorat, o który wcześniej nie mógł

Politolog: PiS może zawalczyć o elektorat, o który wcześniej nie mógł

Dodano: 
Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło: PAP / Jakub Kaczmarczyk
– Problem polegał na tym, że ciepła woda się do tej pory lała, ale nic za tym nie szło. PO zaniedbała naprawianie państwa krok po kroku. PiS mówiąc o kontynuacji wskazuje też na to, że będą robione niezbędne zmiany w istotnych obszarach. Można odnieść wrażenie, że PiS może zawalczyć o elektorat, o który dwa lata temu by nie mógł. Wynika to m.in. ze słabości opozycji. Jesteśmy na trzy miesiące przed wyborami, PiS robi wielki kongres, a opozycja dalej się zastanawia, kto i z kim pójdzie do wyborów – mówi portalowi DoRzeczy.pl dr Dawid Piekarz z Instytutu Staszica.

Trwa kongres PiS w Katowicach. Wczoraj przemówienia wygłosili Jarosław Kaczyński oraz premier Mateusz Morawiecki. Jak je pan ocenia?

Dr Dawid Piekarz, Instytut Staszica: Dostaliśmy kropkę nad i do programu PiS na najbliższe wybory. Widać było pewną sekwencję zdarzeń. Na początku zaproponowano kwestie socjalne i to była słynna piątka Kaczyńskiego, która już się realizuje. Później, wykorzystując błędy przeciwników, PiS udało się umościć na pozycji partii zwykłego człowieka.

O tym pośrednio mówił Jarosław Kaczyński, który przyznał, że cztery lata temu obawiano się w PiS, czy partia utrzyma wysokie poparcie społeczne.

Zwróćmy uwagę, że domknął się pewien proces zamieniania się przez PiS i PO wizerunkami. Dziesięć lat temu, to PO jawiła się jako partia pragmatyczna, która pozwala się Polakom bogacić, a PiS robi tylko rewolucję. Teraz jest odwrotnie: to PiS broni normalności i pewnego stylu życia, do którego Polacy są przyzwyczajeni, a druga strona mówi o rewolucji. To bardzo mocno wybrzmiało w tym przemówieniu.

Pojawił się też dodatkowy element, który do tej pory nie był mocno eksploatowany, a który musiał się pojawić, bo był kluczowy w zwycięstwie z 2015 roku, czyli kwestia rozwoju gospodarczego i budowy sprawnego państwa.

O tym wspominał z kolei premier Mateusz Morawiecki, który wskazał na pięć kluczowych obszarów: służbę zdrowia, edukację, ochronę środowiska, energetykę i inwestycje. Etap transferów socjalnych mamy już więc chyba za sobą?

To prawda. Mówił też o tym Jarosław Gowin. Jeżeli spojrzymy na grupy wyborców, to PiS bardzo mocno zagospodarował i zdyskontował poparcie zwłaszcza w środowiskach biedniejszych, wiejskich, gdzie elementy socjalne są ważniejsze. Pojawiały się jednak głosy w różnych środowiskach, że PiS pewne rzeczy pomija. Dostaliśmy więc zapowiedź zmiany.

PiS ma szansę coś zyskać? To w końcu nie jest naturalny elektorat PiS.

To nie jest naturalny elektorat PiS, ale zwróćmy uwagę, że wybory w Polsce wygrywa się środkiem, ludźmi o poglądach centrowych. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że opozycja bardzo mocno oddała to pole, to tego typu komunikaty są jak najbardziej uzasadnione. Pamiętajmy też, że pełnoletnie stają się kolejne roczniki, które mało chodzą na wybory. To w dużej mierze są ludzie, którzy chcą zapewnień ws. rozwoju kraju i perspektyw dla siebie.

Poza tym takie kwestie jak służba zdrowia, czy ochrona środowiska są ponad partyjne. Każdy powie, że coś z tym trzeba zrobić. Do tej pory politycy raczej starali się to pudrować, ale przychodzi moment, w którym trzeba się za to wziąć. Widocznie PiS uznał, że jeśli chce utrwalić swoją władzę, to musi zacząć naprawiać państwo w tych miejscach, w których zawodzi. I słusznie.

Słyszeliśmy, że rządy PiS będą oznaczać kontynuację i stabilność. Przypomina to nieco nową wersję ciepłej wody w kranie Donalda Tuska.

Mam nadzieję, że to jest „ciepła woda plus”. Problem polegał na tym, że ta woda się do tej pory lała, ale nic za tym nie szło. To trochę tak, że PO zaniedbała naprawianie państwa krok po kroku. PiS mówiąc o kontynuacji wskazuje też na to, że będą robione niezbędne zmiany w istotnych obszarach. Można odnieść wrażenie, że PiS może zawalczyć o elektorat, o który dwa lata temu by nie mógł. Wynika to m.in. ze słabości opozycji. Jesteśmy na trzy miesiące przed wyborami, PiS robi wielki kongres, a opozycja dalej się zastanawia, kto i z kim pójdzie do wyborów.

PSL zdecydowało dzisiaj, że opozycja powinna wystartować w dwóch blokach: centrowym, w którym byłyby PO i PSL oraz lewicowym. To rzeczywiście najlepsze rozwiązanie dla opozycji? Jak zachowa się Grzegorz Schetyna?

Problem z propozycją PSL polega na tym, że jest on jednym z najsłabszych partnerów w układance. Nie do niego należy rozdawanie kart. PSL nie ma dobrego wyjścia, ale jeszcze gorsze jest to, że nie może zdecydować się na żadne. Wchodząc do Koalicji Europejskiej PSL oddał dużą część elektoratu do PiS-u.

I nie wiadomo, czy wróci on do PSL-u.

Właśnie. Dla PSL-u, w starcie samodzielnym, największą nadzieją jest inercja polityczna elektoratu, czyli myślenie, że zawsze głosowało się na Ludowców. PSL osierocił swój elektorat pakując się w koalicję bardzo lewicową obyczajowo. Pytanie, czy zrozumienie dla tamtego manewru PSL-u się utrzyma, czy nie. Jeśli pójdzie w koalicji, to będziemy mieli powtórkę z rozrywki. Pewnie kilku-kilkunastu działaczy dostanie się do Sejmu, ale prawdopodobnie byłoby to twarde rozstanie się z elektoratem.

A co jest lepsze dla Grzegorza Schetyny i PO: koalicja z PSL, czy z lewicą?

Grzegorz Schetyna ma od czterech lat jedną koncepcję polityczną. Lider PO dba, aby wszystko, co jest na lewo od PiS-u, było w jednym bloku pod jego przywództwem. Sytuacja jest jednak niezwykle dynamiczna. Wiosna ogłaszając chęć wejścia do koalicji, bardzo mocno osłabiła swoją pozycję. Dla Schetyny ważne jest, aby ten elektorat lewicowo-modernizacyjny nie miał gdzie pójść. Wydaje mi się, że bardziej opłaca mu się mieć Wiosnę. Jestem też sobie w stanie wyobrazić czarny scenariusz dla PSL, czyli ostrzał z dwóch stron – przez PiS i PO.

Rozmawiał: Karol Gac
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także