Chwedoruk: Koalicja lewicy? Nie żadne odrodzenie, ale walka o przetrwanie!
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Chwedoruk: Koalicja lewicy? Nie żadne odrodzenie, ale walka o przetrwanie!

Dodano: 
Rafał Chwedoruk
Rafał Chwedoruk Źródło: PAP / Marcin Obara
Samo zjednoczenie lewicy nic jej nie daje. Koalicja musi zdecydować się, w którą stronę iść. Szansę daje albo skupienie się na elektoracie SLD i sentymencie do PRL, albo palikotyzacji, czyli radykalizacji w kwestiach obyczajowych, zaostrzeniu antykościelnej retoryki. Łączenie grup docelowych nie da lewicy nic – uważa prof. zw. dr hab. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Czy możemy mówić, że deklaracja połączenia się trzech formacji lewicowych – Partii Razem, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Wiosny Roberta Biedronia świadczy o odrodzeniu się lewicy w Polsce?

Prof. Rafał Chwedoruk: Oczywiście nie można na sto procent niczego przesądzać. Faktem jest jednak, że partie lewicowe nie przeżywają swoich pięciu minut w skali globalnej, nie mówiąc już o europejskiej. Wielkie europejskie partie socjaldemokratyczne notują rekordowo niskie poparcie, nierzadko najgorsze w ich historii. A są to historie kilkudziesięcioletnie, czasem nawet stuletnie. Dołuje niemiecka SPD, francuscy socjaliści są na absolutnym dnie, a przecież to jedna z najważniejszych partii od lat 70 we francuskiej, ale też europejskiej polityce. Włoska lewica notuje absolutne minima od 1945 roku.

Jak może przełożyć się to na wyniki w Polsce?

Ten kryzys lewicy Polski nie ominął. Mówiąc o sojuszu partii lewicowych mówimy o ugrupowaniach, które znajdują się w środku stawki. W wyborach na pewno zajmą miejsce daleko w tyle za Prawem i Sprawiedliwością oraz Koalicją Obywatelską. Natomiast w skali makrospołecznej nie ma żadnego skrętu w lewo. Kolejne kampanie wyborcze pokazują zawsze to samo. Istnienie milionowego elektoratu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Wszelkie próby budowania czegoś na lewo od SLD zakończyły się fiaskiem. Partia Razem jest tu dobitnym przykładem.

Tu bym polemizował. Jednak Razem osiągnęła w 2015 roku przyzwoity wynik, ponad 3 proc., uzyskała subwencję z budżetu państwa?

Ale kolejne dwie elekcje – wybory do sejmików wojewódzkich w 2018 roku oraz tegoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego skończyła z wynikiem na poziomie 1 proc. Można też zauważyć próby tworzenia takich ruchów, które w swojej treści są liberalno-lewicowe, ale w swym wizerunku unikają lewicowej identyfikacji. Tak było z Ruchem Palikota przez dłuższą część jego istnienia, tak jest z Wiosną Roberta Biedronia. Ugrupowania te okazują się przysłowiowymi „mgnieniami wiosny”, tracą po krótkim czasie popularności.

Wymienił Pan Sojusz Lewicy Demokratycznej, Razem i Wiosnę – teraz właśnie te trzy ugrupowania tworzą trzon lewicowej koalicji. Nie widzi Pan dla nich szans?

Samo to zjednoczenie niczego nie wnosi. Czy będzie krokiem wstecz, czy też jakąś nadzieją dla tych ugrupowań, to zobaczymy po strategii, jaką te ugrupowania przyjmą. Ale sprawa jest jasna. W wymiarze organizacyjnym koalicja będzie skazana na SLD. A od strony przekazu programowego może pójść dwiema drogami. Po pierwsze, może przyjąć to, co uratowało SLD w ciągu ostatnich trzech lat.

Czyli?

Sojusz reagował na politykę Prawa i Sprawiedliwości na niwie historycznej. O ile Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Polskie Stronnictwo Ludowe skupiały się na praworządności, to SLD też to robił, ale wyróżniał się tym, że w większym stopniu akcentował kwestię polityki historycznej, czy emerytur dla byłych służb mundurowych. To utrafiło w oczekiwania części elektoratu. Co przełożyło się na dobry wynik w wyborach do sejmików województw i w wyborach do Parlamentu Europejskiego w ramach Koalicji Europejskiej. A więc biorąc to pod uwagę lewica skupiona wokół SLD musiałaby akcentować tematy ważne dla twardego elektoratu Sojuszu, dla którego ważny jest sentyment do PRL. Elektorat ten może się wahać między lewicową koalicją a Koalicją Obywatelską, która jest tą większą siłą przeciwstawiającym się PiS.

Jaki jest drugi scenariusz?

To palikotyzacja. Czyli pójście w ślady Janusza Palikota, ale tym razem pod przywództwem Roberta Biedronia. A więc koalicja skupiłaby się na tematyce liberalizmu obyczajowego. Nie ograniczając się do „aksamitnego” antyklerykalizmu SLD, który polegał jedynie na sprzeciwianiu się zbytniej politycznej roli Kościoła. Nie dotyczył jednak spraw światopoglądowych, atakowania samej wiary jako takiej. W przypadku wyboru wariantu palikotyzacji możemy się spodziewać radykalizacji w tym względzie, a także wystawienia młodszych kandydatów na listach wyborczych, w nadziei, że uda się pozyskać elektorat także znajdujący się na styku PO i lewicy, ale w innym segmencie. Bardziej mieszkańców wielkich miast.

Przywódcy lewicowej koalicji deklarują, że chodzi im o dotarcie do obu segmentów – i tęskniących za PRL, i młodszych z wielkich miast?

Ale już wybory w 2015 roku pokazują, że tego nie da się tak po prostu skleić. To niemożliwe. Wynik Zjednoczonej Lewicy był niższy niż wcześniejszy wynik wyborów samego SLD. To jest ten dylemat, przed którym stoi dziś lewica. Nie może łączyć grup docelowych. Musi zdecydować się, w którą stronę iść. Natomiast w skali makro, patrząc na poparcie lewicy dziś, i to sprzed dwóch dekad, to dziś jest ono na tyle niewielkie, że słowo odrodzenie w kontekście lewicowej koalicji byłoby bardziej nieadekwatne, niż nadanie partii nazwy „Wiosna” w kontekście jej wyników wyborczych. Koalicja Wiosny, SLD i Razem nie jest żadnym odrodzeniem. W jej przypadku możemy raczej mówić o rozpaczliwej walce o przetrwanie.

Czytaj też:
Semka: PO i SLD walczą o ten sam elektorat
Czytaj też:
Wrzawa na lewicy. Poszło o Jaruzelską

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także