"Zełenski gotów jest na kompromis z Polską"
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

"Zełenski gotów jest na kompromis z Polską"

Dodano: 
Prezydent RP Andrzej Duda (P) i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Prezydent RP Andrzej Duda (P) i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Źródło: PAP / Wojciech Olkuśnik
JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | | Na linii Kijów-Warszawa nareszcie da się wyczuć chemię. Zauważają to nawet, do tej pory bardzo krytyczni wobec polskich władz, ukraińscy publicyści. Na razie konkretów brak, ale chęć do dialogu widoczna jest gołym okiem.

„To nie odwilż, tylko przełom” – tak o swoim spotkaniu z Andrzejem Dudą napisał na swoim Facebooku prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Zdania obserwatorów są podzielone. Jedni mówią o historycznym kompromisie, przełomie w relacjach polsko-ukraińskich, które za prezydentury Petra Poroszenki były fatalne, szczególnie w sferze polityki historycznej. Poroszenko, chętniej patrząc w stronę Berlina niż Warszawy, otwarcie ignorował Andrzeja Dudę i czynił mu dyplomatyczne afronty. Czy jednak aby na pewno spotkanie Wołodymyra Zełenskiego z polskim odpowiednikiem było przełomowe? A jeśli tak, to czy dla obu stron? Czy może tylko dla jednej? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Jurij Panczenko. Publicysta poczytnego portalu „Ukraińska Prawda”, zazwyczaj dość krytycznie komentujący polską politykę wobec Ukrainy, po spotkaniu prezydentów w Warszawie wydaje się w umiarkowanie optymistycznym duchu patrzeć w przyszłość wzajemnych relacji. Odnosząc się do entuzjastycznego wpisu Zełenskiego na Facebooku, Panczenko przyznaje, że „w znacznej mierze to prawda”, że do przełomu doszło.

Publicysta zastanawia się, na ile realne jest rozwiązanie sporu o historię, a także – jaką cenę zapłaci Ukraina za kompromis z Polską? O tym, że Zełenski zamierza obiecać znieść zakaz ekshumacji polskich ofiar na Ukrainie, mówiło się jeszcze przed przyjazdem prezydenta do Warszawy. Tyle że źródłem tych głosów były przekazy medialne. Panczenko twierdzi, polska strona nic o takich zamiarach swojego gościa nie wiedziała. „Biorąc pod uwagę konserwatyzm polskiej polityki i dyplomacji (włączając w to również troskę Warszawy o dopilnowanie formalności), taki krok zdziwił Polaków, którzy wolą mieć takie porozumienia w formie pisemnych dokumentów” – pisze publicysta. W swoim artykule cytuje anonimowe wypowiedzi polskiego dyplomaty, zajmującego się relacjami z Ukrainą. Rozmówca Panczenki twierdzi, że strona polska proponowała, aby z wyprzedzeniem przygotować odpowiednie dokumenty do podpisania. W takim układzie nowo mianowany szef ukraińskiego MSZ Wadym Prystajko miał w wybranym przez siebie dowolnie terminie przyjechać do Warszawy celem przeprowadzenia konsultacji. Tę propozycję Polacy ponoć złożyli nie tyle nawet samemu ministrowi, ale człowiekowi z najbliższego otoczenia prezydenta. „Jednak okazało się, że takie konsultacje nie są możliwe. W rezultacie o inicjatywach, z jakimi prezydent Ukrainy jedzie do Polski, dowiedzieliśmy się z mediów" – miał powiedzieć Panczence dyplomata.

Rzeczywiście, w efekcie spotkanie prezydentów nie zakończyło się podpisaniem żadnego dwustronnego dokumentu. Podpisano jedynie trójstronne porozumienie polsko-amerykańsko-ukraińskie w sprawie dostaw gazu skroplonego, co akurat Panczenko uważa za bardzo ważne wydarzenie.

Przełom ws. polityki historycznej? Nie tak szybko

Najważniejszym, wzbudzającym największe emocje elementem rozmów Duda-Zełenski była bez wątpienia kwestia polityki historycznej. Wołodymyr Wjatrowycz, odnosząc się do zapowiedzi zniesienia zakazu ekshumacji, skrytykował prezydenta na swoim Facebooku. Przestrzegł, że „jednostronne ustępstwa Ukrainy” bez oczekiwanych kroków ze strony Polski (przez co rozumie „odnowienie choćby jednego ze zniszczonych pomników” ukraińskich w Polsce) „tylko pogorszą” wzajemne stosunki. Panczenko słusznie zauważa jednak, że Zełenski wcale nie zapowiedział „jednostronnych ustępstw”. Wręcz przeciwnie. Szereg pytań wywołało niejednoznaczne oświadczenie prezydenta Ukrainy, który z jednej strony zapewnił o swojej gotowości do zniesienia zakazu ekshumacji, ale zaraz potem dodał, że zostaną „uporządkowane” ukraińskie miejsca pamięci na terenie Polski. Następnie Zełenski na swoim Facebooku uściślił, że uzgodnił z Warszawą powstanie grupy roboczej, która ma doprowadzić do „wyzerowania” wzajemnych pretensji. W myśl tej deklaracji poszukiwaniem ciał ofiar po obu stronach granicy miałyby się zajmować „wspólne ekspedycje”. Z perspektywy Warszawy może więc się okazać, że w porównaniu z poprzednimi władzami, niewiele może się w sporze o historię zmienić. Odnowienie ukraińskich pomników na terenie Polski jako warunek wznowienia ekshumacji na Wołyniu proponował już owiany złą sławą Wjatrowycz. Jednak Panczenko patrzy na to z odmiennego punktu widzenia. Zwraca mianowicie uwagę na fakt, że to polska strona wstrzymuje się na razie z konkretami odnośnie „ukraińskich miejsc pamięci”. Może więc dojść do sytuacji, w której Kijów pozwoli na wznowienie ekshumacji, a Polacy ograniczą się do jakichś symbolicznych kroków na niewielką skalę. Tyle że taki bieg wydarzeń również mógłby być akceptowalny nawet dla Wjatrowycza, który przecież pisał o „choćby jednym ze zniszczonych pomników”…

Panczenko zwraca również uwagę na pewnie niuanse terminologiczne. Dla Ukraińców (podobny problem jest również w przypadku Rosjan) pomnik (ukr. Pamjatnyk, ros. Pamjatnik) to zarówno symboliczny monument, jak i płyta nagrobna. Tymczasem polskie prawo broni jedynie pomników w tym drugim znaczeniu. Dlatego też, gdy Ukraińcy oburzali się na likwidację pomnika w Hruszowicach, strona polska zaproponowała ekshumację, by sprawdzić, czy jest to również miejsce pochówku (a więc podlegające ochronie). W tym kontekście Panczenko obawia się, że „żadna z obietnic Warszawy nie daje gwarancji odnowienia czy choćby ochrony ukraińskich miejsc pamięci”. Jego zdaniem Zełenski prędzej w tej sprawie pójdzie na ustępstwa niż jego poprzednik. Przy czym, co ważne, Panczenko nie podziela obaw Wjatrowycza, który twierdzi, że zniesienie zakazu ekshumacji sprowokuje kolejne żądania Warszawy, która poczuje słabość przeciwnika. Publicysta, często wobec Polski krytyczny, dziś przyznaje, że nad Wisłą nie ma żadnych antyukraińskich nastrojów. Mogą one, co prawda, w każdym momencie powrócić, bo i „wrogów polsko-ukraińskiego pojednania nie brakuje ani w Polsce, ani na Ukrainie”. Na razie jednak Panczenko jest optymistą. Zauważa też, że Zełenski, proponując budowę symbolicznego memoriału na granicy obu krajów, idzie raczej śladem Kuczmy i Juszczenki, którzy preferowali patetyczne gesty w stylu „przepraszamy i prosimy o wybaczenie”. Niestety, kroki takie, niezależnie od ich szczerości, nie zapobiegły problemom we wzajemnych relacjach.

Panczenko jest jednak optymistą. „Demonstracyjnie uroczyste przyjęcie prezydenta Ukrainy w Warszawie pokazało, że Polska jest rzeczywiście zainteresowana zakończeniem kryzysu we wzajemnych relacjach” – pisze. Jego zdaniem zarówno Duda, jak i Zełenski są zdeterminowani, by „przezwyciężyć spadek Poroszenki”, który relacje z polskimi władzami miał fatalne. Rozwiązanie konfliktu o historię może doprowadzić do aktywizacji współpracy gospodarczej. A jeśli tak, to Zełenski swoją warszawską wizytę będzie mógł, zdaniem Panczenki, zaliczyć do swoich zwycięstw. „Przynajmniej do czasu nowego wybuchu nastrojów antyukraińskich w Polsce” – dodaje publicysta.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także