Prof. Dudek: Biedroń chciał być prezydentem, ta chęć mu wyparowała

Prof. Dudek: Biedroń chciał być prezydentem, ta chęć mu wyparowała

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek
Prof. Antoni Dudek Źródło:PAP / Mateusz Marek
– W trwającej kampanii wyborczej media społecznościowe mogą się liczyć jeszcze bardziej. Z uwagi na koronawirusa, w sytuacji odwołania konwencji i bezpośrednich spotkań z wyborcami. Może to sprawić, że kampania będzie się właśnie odbywać za pośrednictwem mediów. Epidemia może przyśpieszyć pewne zmiany, które i tak zachodziły – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Kampania toczy się dość dziwnie. Pomijając kwestię koronawirusa, mieliśmy też m.in. ostry spór między Szymonem Hołownią a Robertem Biedroniem o to, że ktoś kogoś wyrzucił z Facebooka. Czy to, co się dzieje świadczy o infantylizacji polskiej polityki, czy może przeciwnie – jest znakiem czasu?

Prof. Antoni Dudek: Od czasu wygranej Donalda Trumpa media społecznościowe zyskały na znaczeniu. Oczywiście nie znaczy to, że telewizja zupełnie już się nie liczy, jednak media takie jak Twitter, Facebook, odgrywają coraz większą rolę. Nie dziwię się więc, że pozornie mało ważny spór wywołał emocje. Szczególnie, że media społecznościowe mogą się liczyć jeszcze bardziej. Z uwagi na koronawirusa, w sytuacji odwołania konwencji i bezpośrednich spotkań z wyborcami. Może to sprawić, że kampania będzie się właśnie odbywać za pośrednictwem mediów. Epidemia może przyśpieszyć pewne zmiany, które i tak zachodziły.

Tylko pytanie, czy akurat spór między Hołownią i Biedroniem nie został odebrany jako takie „przezywanie się” z piaskownicy, co było widać w komentarzach. Do tego Hołownia przerobić miał dziennikarzom pytania. Czy nie jest tak, że obaj ci kandydaci oddali już nieco pole „wielkiej trójce”, czyli Andrzejowi Dudzie, Małgorzacie Kidawie-Błońskiej i Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi?

Wydaje mi się, że obaj ci kandydaci przecenili swoje siły. Robert Biedroń bardzo chciał być prezydentem rok temu. A później mu ta chęć bardzo mocno zwietrzała. Chęć ta zniknęła w momencie, gdy zorientował się, że nie jest to kampania do wygrania, a jeszcze wiosną ubiegłego roku Biedroń uważał, że wybory wygra. Z Hołownią jest inny problem.

Jaki?

Padł on ofiarą badań, które pokazywały jego obok Owsiaka jako osobę ze sporym zaufaniem społecznym. Rzecz w tym, że zaufanie jako do lubianego dziennikarza, czy prezentera, jest czymś zupełnie innym niż poparcie dla polityka. Przypomnę, że w 1995 roku ogromnym zaufaniem cieszył się Jacek Kuroń, został wystawiony na prezydenta i nie wszedł do drugiej tury. Z Hołownią jest problem, bo można być popularnym i rozpoznawalnym dziennikarzem, ale kompletnie nie radzić sobie w walce politycznej. Podobnie zresztą byłoby z politykiem, który chciałby nagle zagrać w teatrze.

W sondażach nieźle wypada Władysław Kosiniak-Kamysz. Czy trzecie miejsce tego kandydata byłoby dla niego porażką, czy przeciwnie – np. w razie dotkliwej porażki Kidawy-Błońskiej w drugiej turze jednoczesny dobry wynik kandydata ludowców byłby dla niego trampoliną do budowy nowej siły opozycyjnej na bazie Koalicji Polskiej?

Zgadzam się, że trzecie miejsce i np. najlepszy wynik procentowy w historii prezydenckich elekcji PSL nie byłoby dla Kosiniaka-Kamysza porażką. Porażką byłoby dopiero czwarte miejsce. Natomiast druga tura nie musi być dotkliwą porażką kandydatki PO. I to pomimo jej słabości i błędów. Najprawdopodobniej opozycja będzie chciała drugą turę przemienić w plebiscyt za lub przeciw rządowi PiS. A wtedy w głosowaniu mniejsze znaczenie mieć będą osobiste walory kandydata.

Czytaj też:
Ks. Isakowicz-Zaleski bez ogródek: Tchórzostwo sprawi, że ludzie zastanowią się, po co im taki Kościół

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także