Opozycja Totalnej Kompromitacji
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Opozycja Totalnej Kompromitacji

Dodano: 
Rafał Ziemkiewicz
Rafał ZiemkiewiczŹródło:PAP / Stach Leszczyński
Wielokrotnie mówiłem, że mieć złą władzę to jeszcze nic. Prawdziwa katastrofa to mieć i złą władzę, i beznadziejną opozycję.

Oto Jarosław Kaczyńskim w przypływie szaleństwa (teorie wykazujące, jakoby „piątka dla zwierząt” była częścią przemyślnej kombinacji odrzucam jako wtórne racjonalizacje – ale jeśli się w tym mylę, to tym gorzej dla liderów opozycji) daje skompromitowanej, ośmieszonej swym skłóceniem i nieskutecznością opozycji wymarzoną okazję, żeby odzyskać szacunek i zaufanie wyborców. Oto robi coś, czym uwiarygadnia całą od pięciu lat budowaną narrację swych przeciwników o „rządach jednego człowieka”, nie liczącego się z niczym, oderwanego od realnego życia starca, miotanego idiosynkrazjami i kaprysami, którym nikt w zdemolowanym państwie nie ma odwagi powiedzieć „nie”.

Historia zgłoszenia „w żadnym trybie” i przepchnięcia kolanem w kilka dni „piątki dla zwierząt” idealnie przecież do tej opowieści PO, liberalnych mediów i ich KOD-ów pasuje. Cokolwiek sądzi kto o meritum sprawy, wszystko tu urągało elementarnym zasadom. „Komendant” nie raczył ogłoszenia projektu poprzedzić jakimikolwiek konsultacjami, nawet z własnym ministrem rolnictwa – wolał go wylać. Nie dokonano żadnej oceny skutków przyjęcia nowego prawa. Projekt praktycznie likwiduje trzy branże rolnictwa (gdzie cykle inwestycyjne są wieloletnie), właściwie z miesiąca na miesiąc, i nie przewiduje odszkodowań, przy czym jedna z tych branż, hodowla drobiu, to ta akurat, w której jesteśmy europejskim liderem. I jakby tego było mało, nowa ustawa daje praktycznie każdemu, kto zarejestruje się jako „aktywista prozwierzęcy” prawo wejścia bez nakazu prokuratora do każdego domu.

Ktoś tu zdaje się przez pięć lat krzyczał o zagrożeniach dla wolności. Ktoś tu zdaje się dużo gadał o zasadach wolnego rynku i popieraniu przedsiębiorców. Ktoś tu latami wycierał sobie gębę Kon-sty-tuc-ją, która stanowi, że „wywłaszczenie dopuszczalne jest tylko na cele publiczne i za odszkodowaniem”. Czy mi się przesłyszało?

Szaleństwo Komendanta pięknie łączy przecież dwa główne kierunki dotychczasowej propagandy „totalnej opozycji”: niekonstytucyjność i łamanie norm europejskich. Że projekt jest sprzeczny z konstytucją, oceniło jednoznacznie sejmowe biuro analiz prawnych, raczej powściągliwe w szafowaniu tak radykalnymi stwierdzeniami. A sposób jego procedowania jest rażąco sprzeczny z prawem UE. Inaczej, niż dęta sprawa „praworządności”, kwestie gospodarcze są bowiem w traktatach stowarzyszeniowych uregulowane precyzyjnie. Ustawa rodząca skutki dla gospodarki (nawet jeśli ustawodawca nie zadał sobie trudu o nich pomyśleć) musi być przedłożeniem rządowym, i jako takie przejść określony proces oceny skutków legislacji oraz konsultacje.

Musi być także notyfikowana w Komisji Europejskiej, i od momentu notyfikacji nie wolno prowadzić nad nią prac przez co najmniej trzy miesiące (orzeczenie TSUE – w przeciwieństwie do tych o „praworządności”, zobowiązujące dla nas, bo dotyczące obszaru w którym delegowaliśmy swe kompetencje traktatowo na rzecz organów wspólnotowych). Już to, co stało się w ostatnim tygodniu w izbie niższej, daje KE podstawę do nałożenia na Polskę wysokiej kary finansowej.

Cóż za wspaniała okazja, by pokazać, że opozycja nie jest tylko zbieraniną bezmyślnych krzykaczy i nieudacznych demagogów. Wyjść na trybunę Sejmową i powiedzieć: prawa zwierząt, tak, ale nie w tak skandalicznym i szaleńczym trybie. Wykazać się merytoryczną wiedzą, rozsądkiem, odpowiedzialnością za państwo.

A co zrobiła totalna opozycja? Dała się Kaczyńskiemu totalnie przecwelić (pardon, ale trzeba „odpowiednie rzeczy dać słowo”). W samym PiS (nie liczę tu „przystawek”) znalazło się 20 sprawiedliwych, którzy zagłosowali przeciw temu szaleństwu, mordującemu polską wieś „w żadnym trybie” i z dnia na dzień, w atmosferze moralnej histerii nienawiści do „dręczycieli zwierząt”. Ryzykując.

PO i Lewica za to stanęły za znienawidzonym „dyktatorkiem” murem. Nie ma znaczenia – z czystej głupoty, czy po to, by mu pomóc w gangsterskich porachunkach z własnymi zbuntowanymi „żołnierzami”.

Panowie Budka, Czarzasty i cała reszta „obrońców demokracji”: wszystko, co od tej chwili macie o niej do powiedzenia, jest tylko szelestem odpadów w śmietniku. I to bardzo brzydko pachnącym

Czytaj też:
Gdy wódz traci rozsądek
Czytaj też:
Oto prawdziwy powód kryzysu w ZP? "Kaczyński z Morawieckim tego nie wytrzymali"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także