Propaganda, nie informacja
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Propaganda, nie informacja

Dodano: 
Billboard z napisem „Niech zostanie tak jak było. .." przy alei Wojska Polskiego w Kaliszu,
Billboard z napisem „Niech zostanie tak jak było. .." przy alei Wojska Polskiego w Kaliszu, Źródło: PAP / Tomasz Wojtasik
Kampania „Sprawiedliwe sądy” Polskiej Fundacji Narodowej nie ma niestety nic wspólnego z informowaniem. Jest to najzwyczajniej zaprzęgnięcie publicznych pieniędzy (za spółek skarbu państwa) do zachwalania zmian w wymiarze sprawiedliwości, forsowanych przez rząd. Pomijam tu dyskusję o tym, czy to rozwiązania słuszne czy nie, zwłaszcza że dwie ustawy są wciąż w produkcji w Kancelarii Prezydenta. O tym, co naprawdę zmienia obowiązująca już nowa ustawa o ustroju sądów powszechnych z kampanii wiele się akurat nie dowiemy.

Rafał Ziemkiewicz napisał już, jak zlecając poprzez PFN stworzenie kampanii firmie byłych piarowców pani premier, PiS wszedł w buty PO – chyba pierwszy raz tak ostentacyjnie. O tym więc pisał nie będę. Warto natomiast zająć się jednak pokazaniem, dlaczego – wbrew obrońcom kampanii – nie ma ona nic wspólnego z informowaniem. W ogóle zresztą nie wiadomo, jaki miałby być jej cel, poza tym, że – jak to bywa z kampaniami społecznymi wszelkiego rodzaju, które zawsze krytykowałem – ktoś dzięki niej zarobił. Nie muszę chyba dodawać, że reakcja na „Sprawiedliwe sądy” strony rządowej – w tym bliskich PiS publicystów – jest kwintesencją kalizmu.

Po pierwsze – Polska Fundacja Narodowa została powołana w celu promowania Polski za granicą. Jak na razie jednak z żadnych takich jej działań nie znamy. Największa dotychczasowa akcja odkłamywania polskiej historii w ciągu ostatnich lat – przypominająca, że obozy koncentracyjne były niemieckie, nie polskie – była całkowicie prywatną inicjatywą środowisk działających w internecie.

Nie ma jako żywo żadnego związku między promowaniem Polski za granicą a wyborem przygnębiających anegdot z działalności polskiego wymiaru sprawiedliwości, które składają się na kampanię. Tylko ktoś kompletnie oderwany od rzeczywistości mógłby twierdzić, że ktokolwiek spośród atakujących Polskę za granicą za działania w sprawie sądownictwa nie tylko w jakikolwiek sposób przejmie się k bilbordami rozstawianymi w Polsce oraz stronami w internecie, ale że w ogóle je zauważy. Twierdzenie, że chodzi o naprawienie obrazu naszego kraju za granicą jest najzwyczajniej obłudne.

Po drugie – i to jest punkt znacznie ważniejszy – nie jest informowaniem wyprodukowanie spotu z aktorami, powtarzającymi wyuczone kwestie o tym, jak straszni są polscy sędziowie. Nie jest nim też zebranie różnych strasznych opowieści o sędziach i przedstawienie ich w formie wycinków. To zwykła propaganda.

O tym, że polskie sądownictwo wymaga naprawy i głębokich zmian, trudno wątpić. Jednak to czuła i skomplikowana materia, a żeby wyrobić sobie zdanie, trzeba znać detale spraw, szczegóły procedur, okoliczności poszczególnych wydarzeń. Bez tego nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy określone rozwiązania uderzają w istotę problemu czy też służą czemu innemu.

Oto przykład. Ze strony internetowej dowiemy się, że „w latach 2011-2015 do sądów dyscyplinarnych dla sędziów trafiło 310 wniosków, a z urzędu złożono tylko 11. Najczęściej stosowana była najmniej uciążliwa kara upomnienia – w 90 przypadkach (28 procent spraw). Z powodu przedawnienia umorzono 18 spraw (6 procent). 43 sprawy (13 procent) zakończyło się uniewinnieniem. Na rozpatrzenie czeka reszta spraw”.

Kara złożenia z urzędu jest najcięższą możliwą. Czy zastosowanie jej w 11 przypadkach to dużo czy mało – nie wiemy, bo nie wiemy, czego dotyczyło owe 310 wniosków. Dlaczego zarzutem jest, że z urzędu złożono jedynie 11 sędziów, skoro nie znamy kalibru spraw, stawianych zarzutów, nie wiemy, jakie argumenty miały strony? Bez tej wiedzy to jedynie działanie na emocje, nic ponadto. System sądownictwa dyscyplinarnego jest nieprzejrzysty i wymaga zmiany, ale sposób, w jaki sprawę przedstawia kampania PFN, nie daje nam tu żadnej wiedzy.

Inny przykład z tego samego działu – typowy dla kampanii PFN wyimek z prasy (żeby było śmieszniej – „niemieckiej”, bo z „Faktu”, ale, jak widać, gdy trzeba dowalić sędziom, „niemiecka” prasa jest wiarygodna): „Sędzia z Puław po godzinach zajmował się lichwiarstwem. Pożyczał pieniądze znajomym na 40 proc. w skali roku. Gdy dłużnik przestał spłacać gigantyczne odsetki ten pozwał go do sądu, dzięki czemu sprawa ujrzała światło dzienne. Sędzia jednak kary nie poniesie ponieważ sprawa się przedawniła”. Jeśli się przedawniła, to z powodu istniejących przepisów, a nie dlatego, że tak chcieli sędziowie. Nie wiemy nic o sprawie: czy ktoś celowo ją przeciągał, jakie stanowisko zajął prezes sądu, gdzie orzekał sędzia. I znów: bez tych detali to jedynie działanie na emocje, a nie informacja.

Inny podawany na stronie kampanii przykład: „Sąsiedzki spór o czerwony kubełek wart 10 zł sąd rozpatrywał 1,5 roku. Powołał nawet biegłych, których ekspertyzy kosztowały kilkaset złotych więcej od wartości sporu. Ostatecznie sąd umorzył sprawę a kosztami procesowymi obciążył skarb państwa”. Pamiętam ten nonsens, sam o nim pisałem. Tyle że sąd w końcu podjął tu rozsądną decyzję, a przepisy prawa zawsze dają pieniaczom duże możliwości. Żeby wiedzieć, czy sąd mógł spór o wiadro zakończyć wcześniej, musielibyśmy znać dokładnie okoliczności sprawy i zagłębić się w kpk.

Po trzecie – po co ta kampania? Nie mamy przecież żadnego referendum w sprawie zmian w wymiarze sprawiedliwości. Jedną ustawę prezydent podpisał, pozostałe dwie są w trakcie tworzenia. Jaki sens ma przekonywanie Polaków w taki właśnie sposób, że wymiar sprawiedliwości trzeba zmieniać? To znaczy – sens ma, lecz wyłącznie z punktu widzenia interesu władzy, która może ewentualnie liczyć na wzrost poparcia dla siebie. Pytanie, czy przeznaczanie na to pieniędzy z SSP jest właściwą metodą. Gdyby kampanię prowadził PiS za pieniądze z subwencji – nie byłoby problemu. Partia ma prawo wydawać własną kasę na zachwalania swoich reform.

Po czwarte – kogo kampania miałaby przekonać? Zaprzysięgłych wrogów jakichkolwiek zmian, którzy zawsze będą krzyczeć o niszczeniu demokracji? Czy już przekonanych, którzy uważają, że zdrajca Duda zablokował konieczne „zaoranie nadzwyczajnej kasty”? A może będzie sprzyjać zrozumieniu problematyki przez tych, których świadomość stanu wymiaru sprawiedliwości kończy się na głębokim przekonaniu, że „wszyscy, panie, sędziowie to złodzieje i bandyty”? Wątpię. Trudno wyobrazić sobie jej, jak to się mówi, target. Chyba że jest nim prezydent, któremu PiS w ten subtelny sposób przypomina, jak powinien potraktować sędziów.

Za każdą opisywaną w ramach kampanii sprawą kryje się odrębna historia ze swoimi szczególnymi okolicznościami. Składa się to oczywiście na pewien całościowy obraz. Żeby jednak można było mówić o dyskusji i materiale do niej, trzeba by zrobić znacznie więcej niż tylko zebrać na stronie internetowej sto anegdot. Trzeba by zrobić zestawienie, znaleźć wspólne punkty, opracować statystyki takich zdarzeń i A ta praca na pewno nie jest warta 19 milionów złotych i na pewno nie od spółek skarbu państwa.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także