Hawking jako molestator?
  • Łukasz WarzechaAutor:Łukasz Warzecha

Hawking jako molestator?

Dodano: 
Kampania #metoo
Kampania #metoo Źródło: pixabay
Lewicę bardzo oburza, kiedy ktoś – zamiast dołączać do chóru zatroskanych o drzewka, zwierzątka, drogi dla rowerków lub demokrację, tłamszoną przez bezwzględnego Kaczora dyktatora, względnie odrażającego Trumpa – odmawia przejmowania się strasznymi zagrożeniami i jeszcze sobie z nich dworuje. A gdy sprawa dotyczy kwestii zasadniczej, czyli zahacza o poprawność polityczną – pojawia się amok.

Tak się stało po moim tekście na temat akcji MeToo w najnowszym numerze „Do Rzeczy”. Zajął się nim między innymi portal NaTemat, ten o parówkach – w bardzo dziwaczny sposób. Tekst posługujący się cytatami z mojego artykułu ukazał się w ramach satyrycznej odnogi NaTemat, czyli AszDziennika, ale – wcale satyryczny ani śmieszny nie jest. Jego autor ledwo skrywa oburzenie tym, że zamiast przejąć się sprawą i najlepiej samemu przyznać do jakiegoś, choćby symbolicznego, molestowania, postanowiłem rzecz obśmiać.

Lewica na ogół słabiutko radzi sobie z logiką. I w satyrycznym nieśmiesznym tekście na portalu parówkowym bardzo dobrze to widać. W swoim artykule wskazałem na przykład, że norweska aktorka Natassia Malthe, która oskarżyła Harveya Weinsteina o to, że wymusił na niej seks (dziewięć lat temu), nie posługiwała się pojęciem gwałtu, ale „seksu bez zgody” (non-consensual sex). Ten fragment autor nieśmiesznego tekstu w „AszDzienniku” komentuje tak:

A to, jak wszyscy wiedzą, są dwie zupełnie inne rzeczy. „Seks bez zgody” to seks z drugą osobą bez jej świadomej zgody, a gwałt to seks z drugą osobą bez... eee... no, gwałt po pro-stu. Zupełnie inne rzeczy.

Otóż tak – to dwie różne rzeczy. Bo gdyby ów „seks bez zgody” wypełniał prawne znakmiona gwałtu, Norweżka z pewnością tego właśnie słowa by użyła. A skoro go nie użyła, to znaczy, że sytuacja była na tyle mglista (jak zdecydowana większość strasznych czynów, o których w ramach akcji #MeToo się dowiedzieliśmy), że użycie go mogłoby dla niej samej oznaczać konsekwencje prawne.

A oto inny cytat z mojego tekstu – cytat dotyczący zmanipulowanego badania na temat napastowania polskich kobiet, opublikowanego jakiś czas temu przez lewacką Fundację Ster.

Spójrzmy na definicję molestowania [użytą we wspomnianym badaniu]. Mamy tam np. kwestię „obraźliwych uwag dotyczących ciała lub seksualności". O tym, czy coś odbieramy jako obraźliwe, czy nie, decydujemy sami. Nie jest to żadne obiektywne kryterium, ale też od dawna na tym lewica opiera pokrętną politykę poprawności politycznej.

A teraz komentarz autora z portalu NaTemat:

Cieszymy się, że tak przenikliwie obnaża pan skandaliczny lewacki pomysł: nie robić drugiej osobie tego, czego sobie nie życzy. W ogóle to lewactwo powinno się od nas – konserwatystów nauczyć dystansu, z jakim podchodzimy do rzeczy, które mogą nas obrazić, np. w kwestii uczuć religijnych.

Rzecz w tym, że cytowany fragment dotyczy definicji, przyjętej w konkretnym badaniu, które miało być dowodem na straszliwy los polskich kobiet – o czym już autor „AszDziennika” nie wspomniał. Badanie, między innymi z powodu takich właśnie kryteriów (ale nie tylko – o innych powodach więcej z moim tekście) wykazało to, co w założeniu miało wykazać: że polskie kobiety są molestowane na każdym kroku.

Gdy zaś idzie o dystans, najwięcej możemy się nauczyć od broniących specyficznego poczucia humoru pana Rudnickiego, laureata nagrody Nike, który jednak jakoś w nieśmiesz-nym tekście „AszDziennika” się nie pojawia. Ciekawe, dlaczego.

Mój tekst w tygodniku kończy się życzeniami, żeby lewica ze swoimi fobiami trzymała się z daleka od normalnych ludzi. Normalnych, czyli takich, dla których ani koszarowy żart, ani złapanie za kolano, ani komplement nie są czymś niemal równym gwałtowi. Autor nie-śmiesznego tekstu stwierdza, uderzając w wysokie C (jakby stwierdzał: „No dobrze, pożarto-waliśmy sobie, bo to niby »AszDziennik«, ale sprawa jest jednak poważna, zatem proszę po-wstać”):

Normalnych, stających w obronie gwałcicieli, winiących ofiary, ludzi. No, w zasadzie to nie ludzi. Mężczyzn.

Jeden z komentujących tekst napisał: „Wróćcie do bycia dziennikiem satyrycznym”. I właściwie to tyle, nie muszę już nic dodawać.

Może tylko tyle, że kilka dni temu w sieci zaczęła krążyć wiadomość, iż o molestowanie został oskarżony Stephen Hawking – znany naukowiec, który – jak wiadomo – choruje na stwardnienie zanikowe boczne i od kilkudziesięciu lat porusza się na wózku, mając bardzo ograniczoną motorykę, a z otoczeniem porozumiewając się za pomocą syntezatora mowy. A zatem trudno sobie wyobrazić, jak miałby kogokolwiek molestować, nawet werbalnie (jeśli w ogóle wspaniałomyślnie przyjąć, że molestowanie może mieć formę werbalną). Podałem tę wiadomość dalej, zanim zorientowałem się, że jest fałszywa. Nie czułem się jednak szczególnie winny. Kampania #MeToo osiągnęła bowiem wymiar tak groteskowy (dopiero co o mole-stowanie swego szefa ochrony została oskarżona Mariah Cary), że wszystko jest już w jej ra-mach możliwe – również to, że złowrogim molestatorem okaże się właśnie Hawking.

Czytaj też:
Gwałt, molestowanie - kobiety dzielą się swoimi przeżyciami
Czytaj też:
„To trzeba zobaczyć, a potem się wyrzygać”. Marcin Makowski o aferze Rudnickiego i hipokryzji lewicy
Czytaj też:
Z filmu wycięto wszystkie sceny z Kevinem Spacey’em

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także