Sfałszowała dokumenty by pracować w MON
  • Wojciech WybranowskiAutor:Wojciech Wybranowski

Sfałszowała dokumenty by pracować w MON

Dodano: 
Ministerstwo Obrony Narodowej
Ministerstwo Obrony NarodowejŹródło:PAP / fot. Paweł Supernak
Kobieta, która – jak podejrzewały wojskowe służby – „przeniknęła do MON” dzięki sfałszowanym dokumentom, podczas prokuratorskiego przesłuchania przyznała się do winy. Miała dostęp do uczestników misji wojskowych i informacji o nich, bo szef Centrum Weterana przez dwa lata – mimo bulwersujących informacji krążących wśród wojskowych – nie zweryfikował jej tożsamości.

W październiku funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej wkroczyli do Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa zabezpieczając komputer i dokumenty dotyczące pracującej tam Anny. X (dane zmieniliśmy). Nasze źródła mówiły wówczas, że wojskowe służby prowadzą dochodzenie dotyczące podejrzenia ulokowania kobiety w MON dzięki sfałszowanym dokumentom. Sprawą zajęła się mokotowska prokuratura.

W trakcie śledztwa ustalono, że Annie X., udało się uzyskać pracę w Centrum Weterana m.in. dzięki przedstawieniu w MON jako rzekomo autentycznych: podrobionego zaświadczenia o przedłożeniu zagranicznego dyplomu ukończenia studiów I stopnia, celem jego nostryfikacji w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie Wydziale Zamiejscowym we Wrocławiu, a także zaświadczenia o nostryfikacji zagranicznego dyplomu ukończenia studiów I stopnia przez władze SWPS.

Wydziału Zamiejscowego we Wrocławiu. Sfałszowane zostało również „poświadczenie za zgodność z oryginałem” zagranicznego dyplomu ukończenia studiów I stopnia na jednym z australijskich uniwersytetów.

– Podejrzana przyznała się do zarzucanego jej czynu, złożyła obszerne wyjaśniania, wyraziła skruchę z powodu swojego zachowania –poinformował „Do Rzeczy” prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Wojskowe służby zainteresowały się Anną X., m.in. dzięki sygnałom o jej roznegliżowanych zdjęciach jakie można znaleźć w Internecie, na stronach z ofertami usług erotycznych. To m.in. z tego powodu, zdaniem naszych informatorów, śledczy zaczęli podejrzewać, iż przeszłość Anny X. może nie być taka, jak sama podaje. „Do Rzeczy” dotarło do tych fotografii, wszystkie najprawdopodobniej zostały wykonane i zamieszczone przed 2015 rokiem. Gdy pytaliśmy Annę X. o zdjęcia i jej przeszłość, przyznała że to ona na nich widnieje, ale przekonywała też, że zostały „wykorzystane bez jej wiedzy”, a ogłoszenia rzekomo miały zostać ponoć sfingowane. Nie potrafiła powiedzieć przez kogo.

Jak poinformowała nas prokuratura, skrucha kobiety miała spowodować, że śledczy zdecydowali o warunkowym umorzeniu postępowania przeciw niej. Taki wniosek trafił już do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa.

Ale wojskowe służby, zdaniem naszych informatorów, interesują się również tym kto i z jakich pobudek spreparował i przekazał kobiecie do wykorzystania sfałszowania dokumenty polskich uczelni.

Pytania budzi także to, dlaczego – mimo ściśle określonych kryteriów związanych z zatrudnieniem na stanowisku piastowanym przez Annę X, w Centrum Weterana - jej przełożony płk. Leszek Stępień (wojskowa gwiazda rządów Ewy Kopacz), przez dwa lata nie zweryfikował wiarygodności kobiety pozwalając, by miała dostęp do informacji o żołnierzach uczestniczących w wojskowych misjach i ich sytuacji. Nasi rozmówcy związani z Centrum Weterana mówią, że mimo wątpliwości dotyczących przeszłości Anny X uchodziła ona za protegowaną płk. Leszka Stępnia.

Co ciekawe, sam płk.Stępień zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Annę X., złożył dopiero dwa dni po wejściu do Centrum funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej, kilka godzin po tym, gdy pytania w tej sprawie wysłało do niego „Do Rzeczy”

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także