"Jestem na ulicy, bo Polska po 1989 roku to jedna, wielka afera". Zygmunt Poziomka o swoim proteście

"Jestem na ulicy, bo Polska po 1989 roku to jedna, wielka afera". Zygmunt Poziomka o swoim proteście

Dodano: 
Zygmunt Poziomka
Zygmunt Poziomka Źródło: DoRzeczy.pl
Od 3 lat, niemal każdego dnia, można go spotkać w warszawskim Śródmieściu. Teraz przed biurem Platformy Obywatelskiej w okolicach Sejmu, a wcześniej przed Trybunałem Konstytucyjnym oraz na Alejach Ujazdowskich, nieopodal przyczepy KOD. W koszulce z napisem „Lewacy świata, precz z łapami od Polski" mówi, że czeka, aż „totalna targowica” zmieni retorykę na propolską.

DoRzeczy.pl: Jak to się stało, że górnik słynnej kopalni „Wujek”, który przez wiele lat zjeżdżał w dół, teraz wyszedł na ulice Warszawy?

Zygmunt Poziomka: Najpierw przyczyniła się do tego choroba, konieczność przeszczepu. 23 lata i 4 miesiące przepracowałem na ścianie. Zaczynałem w transporcie, a później pracowałem już bezpośrednio przy wydobyciu. Siadło mi serce. Nie osiągnąłem 25 lat pracy, potrzebnych do uzyskania górniczej emerytury. Nie chciałem odchodzić z pracy, ale musiałem. Z moimi dolegliwościami nikt nie chciał mnie zatrudnić

Jak postrzegał Pan wtedy rzeczywistość?

Miałem dość układu okrągłostołowego. Miałem dość rządzących, którzy ludzi takich jak ja – pracowników fizycznych miast i wsi – w wyniku zwłaszcza reprywatyzacji zakładów pracy, zostawili na pastwę losu. Wcześniej byłem biernym widzem, który siedział w fotelu i ciągle narzekał. Ale czarę goryczy przelało hasło: „chcemy, żeby było jak było”, głoszone przez panią Holland i te – jak ja to nazywam – załgane elity. Impulsem była także sytuacja, gdy młodego człowieka, który przynosząc krzesło na spotkanie ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, został oskarżony o zamach. Powiedziałem dość. Dość zakłamania, hipokryzji i pomiatania ludźmi. III RP pomiatała ludźmi, takimi jak ja. Kilkanaście procent ludzi uwłaszczyło się i żyli jak pączki w maśle, a reszta musiała radzić sobie jak umie – bo jest przecież liberalizm, wolny rynek. Jak się okazało, nie dla wszystkich.

Gdzie był pierwszy protest?

W 2015 roku byłem na ul. Szucha, przed Trybunałem Konstytucyjnym. Wtedy towarzystwo pogrobowców III RP zaczynało walkę o swój ostatni bastion, czyli Trybunał. Później przeniosłem się na Aleje Ujazdowskie, gdzie Komitet Obrony Demokracji ustawił swoją przyczepę. A od czasu pierwszej rezolucji przeciwko Polsce podjętej przez europosłów opozycji, stoję tu, przed biurem Platformy Obywatelskiej.

Prawo i Sprawiedliwość rządzi już ponad dwa lata. Niektórzy zarzucają, że zbyt wolno rozlicza zaniedbania poprzedniej władzy. A czego Pan oczekuje stojąc w tym miejscu? Właśnie rozliczenia?

Chciałbym, żeby tak się stało, ciągle czekam na efekty. Widzę teraz dobre zmiany, zmierzające w odpowiednim kierunku, choć są oczywiście pewne błędy. A ja czekam na efekty rozliczenia tego towarzystwa. Żeby nie było tak, że są zapowiedzi w świetle kamer, a później nie słyszymy o rezultatach. Rozumiem, że w dzisiejszym układzie sądowym, którego istnienie potwierdza uniewinnienie sędziego, który ukradł 50 zł, nie jest to łatwe. Jednak obserwując te załgane elity, sądy, Sejm, wiem, że wszystkich złych procesów nie da się odwrócić jak za pomocą czarodziejskiej różdżki.

Chce Pan być sumieniem rządzących?

Głosowałem na Prawo i Sprawiedliwość, głosowałem na prezydenta Andrzeja Dudę i dzisiaj przed całą totalną opozycją chcę powiedzieć: was już nie chcę. Bo Polska po 1989 roku to jedna, wielka afera.

To wszystko to spuścizna wieloletniej komuny?

Często, w rozmowach z KODowcami, Obywatelami RP czy politykami, pytam: skąd wychodzicie? I jestem za to pytanie bardzo mocno atakowany. Padają zarzuty, że my jako prawica chcielibyśmy wszystkich pytać o przodków, wrócić może nawet do czasów rzymskich. A ja pytam: dlaczego wstydzić się swoich korzeni? Dopiero znając korzenie, mogę wiedzieć z kim rozmawiam, czyich interesów ten człowiek tak naprawdę broni.

Stojąc przed biurem Platformy Obywatelskiej pewnie nieraz ma Pan okazję dyskutować z politykami tej partii.

Dyskusje się zdarzają, jednak próbowano mnie stąd wyrugować. Uwagę zwrócił mi poseł Mariusz Witczak pytając oburzony, jak długo tu będę jeszcze przychodził. Pan Witczak chciał mnie zniechęcić i mówił, żebym poszedł na Nowogrodzką. Ja odpowiadam: spokojnie, panie pośle, nie będzie mi pan wyznaczał miejsca, gdzie mogę protestować. Politykom Platformy mówię wprost, że uważam europosłów tej partii za zdrajców naszej wspólnej Ojczyzny. Jeśli głosujecie przeciwko Polsce, argumentując, że to głosowanie przeciwko dyktaturze Kaczyńskiego i utracie demokracji i prosicie niemal o sankcje, to pytam: jak trzeba mieć pokręcone w głowie, żeby nie dostrzegać, że te sankcje uderzą w zwykłych Polaków? Będę tu przychodził, dopóki nie zmieni się retoryka poza granicami naszej Ojczyzny. W kraju możemy się spierać, każdy może mieć własne zdanie. Ale jeżeli ktoś wychodzi poza granicę i prosi obcych o interwencję, to cóż, znamy takie sytuację. Dlatego do momentu, aż Platforma nie zmieni retoryki, będę tu przychodził. Jeśli tak się stanie, to i ja nie będę miał potrzeby tu stać. Jednak do tego momentu, będę trwał.

Bliskie jest Panu hasło „totalna targowica” na określenie części dzisiejszej opozycji?

Oczywiście, to widać po działaniach. Ja jednak tych ludzi nazywam mocniej – nazywam ich „terrorystami”. Można być opozycją, a nawet jest wskazane, aby była opozycja, aby wytykała błędy rządzącym. Jednak nie można na samym starcie określać się mianem „totalnych”. Totalny jest tylko terrorysta. Człowiek normalny będzie krytykował, rozmawiał, ale nie powie, że jest totalny. Bo co to znaczy? Że ja cię totalnie neguję i nie lubię, bez względu na wszystko.

Niejednokrotnie rozmawia Pan nie tylko z politykami, ale też ze zwykłymi ludźmi. To owocne dyskusje?

Rozmawiam ze wszystkimi – zwolennikami i przeciwnikami tego, co robię. Nie mogę się zamknąć w kręgu ludzi, którzy mówią mi tylko „ok”, „bardzo fajnie działasz”, ale muszę dyskutować też z innymi, którzy często mnie opluwają. Emocje czasami sięgają zenitu. Nie jestem tu po to, aby ludzie przekonywać, ale żeby mówić prawdę.

Obok działalności „ulicznej”, jest Pan także aktywny w mediach społecznościowych. Sam prowadzi Pan swojego Twittera, czy ktoś w tym pomaga?

Pomaga mi w tym rodzina, bo ja jestem analfabetą elektronicznym (śmiech). To, co gdzieś tam powiem czy jakaś myśl, którą sformułuję, pojawia się w Internecie właśnie dzięki mojej rodzinie.

Zygmunt Poziomka zaprasza, aby przyjść przed biuro Platformy Obywatelskiej przy ul. Wiejskiej 12A i dyskutować. Można spotkać go tam od poniedziałku do soboty w godzinach popołudniowych.

Źródło: DoRzeczy
Czytaj także