Wstrząsające wyznanie córki Michała Falzmanna: Nas zastraszano, a aferzyści dostali śmieszne wyroki. Do dziś mam poczucie niesprawiedliwości

Wstrząsające wyznanie córki Michała Falzmanna: Nas zastraszano, a aferzyści dostali śmieszne wyroki. Do dziś mam poczucie niesprawiedliwości

Dodano: 
Zuzanna Falzmann
Zuzanna Falzmann Źródło: Prywatne archiwum Zuzanny Falzmann
Pamiętam, że były takie momenty, gdy nie chodziliśmy do szkoły, bo rodzice bali się nas tam puszczać. Zdarzały się sytuacje, że wracaliśmy z wyjazdu, i zauważaliśmy, że ktoś włamał się pod naszą nieobecność do mieszkania, że porozrzucane były książki i dokumenty na podłodze. Nie były to włamania rabunkowe, bo nic nie ginęło. Były też próby zastraszania – na przykład przychodziliśmy do domu, a wszystkie kable – od telewizora, telefonu, były odcięte nożyczkami. Tak, jakby chciano nam przekazać, by nie dotykać tej sprawy – mówi portalowi DoRzeczy.pl Zuzanna Falzmann, córka Michała Falzmanna, który badał aferę FOZZ i zmarł w dziwnych okolicznościach.

Sytuacja po ekstradycji do Polski Dariusza Przywieczerskiego jest chyba dla Pani i Pani rodziny wyjątkowa. Czy wierzą Państwo w sprawiedliwość po latach?

Zuzanna Falzmann: Rzeczywiście ta sytuacja jest dla nas wyjątkowa. Mamy takie poczucie, że sprawiedliwości staje się zadość. Choć trudno tu mówić o pełnej sprawiedliwości, bo mieliśmy do czynienia z całą serią tajemniczych śmierci wokół afery FOZZ. Śmierci, których okoliczności nigdy nie zostały wyjaśnione. Wszystkie rodziny, które straciły najbliższych mają poczucie, że skazanych zostało zaledwie kilka osób, że te wyroki są po prostu śmieszne w porównaniu ze skalą tego przestępstwa. Nawet moi znajomi w Stanach Zjednoczonych, gdy opowiadam im o tym, czym był FOZZ, o ekstradycji Dariusza Przywieczerskiego, nie kryją bezgranicznego zdumienia. Pytają – to w Polsce jest tak, że można ukraść gigantyczne pieniądze polskiemu państwu, potem iść do więzienia na 2,5 tudzież 3,5 roku, wyjść i nadal korzystać z tych pieniędzy? Wciąż bez odpowiedzi pozostaje mnóstwo pytań - z jednej strony o te niewyjaśnione tajemnicze śmierci, z drugiej - o to gdzie są pieniądze z FOZZ. Jest też poczucie pewnej niesprawiedliwości z uwagi na te śmiesznie niskie wyroki sądowe.

Wspomniała Pani, że w latach 90. byliście Państwo ofiarami pogróżek, że to był bardzo trudny czas. Jak to wyglądało?

Gdy tata odkrył nadużycia w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego miałam 13 lat, chodziłam do szkoły podstawowej. Tata otrzymywał wtedy anonimowe pogróżki. Grożono śmiercią jemu, ale też naszej rodzinie. Pamiętam, że były takie momenty, gdy nie chodziliśmy do szkoły, bo rodzice bali się nas tam puszczać. Zdarzały się sytuacje, że wracaliśmy z wyjazdu, i zauważaliśmy, że ktoś włamał się pod naszą nieobecność do mieszkania, że porozrzucane były książki i dokumenty na podłodze. Nie były to włamania rabunkowe, bo nic nie ginęło. Były też próby zastraszania – na przykład przychodziliśmy do domu, a wszystkie kable – od telewizora, telefonu, były odcięte nożyczkami. Tak, jakby chciano nam przekazać, by nie dotykać tej sprawy.

Jak jako dziecko odbierała Pani tamtą sytuację?

Nie bardzo to wszystko rozumiałam. Pamiętam, że rodzice rozmawiali o aferze FOZZ. Wiedziałam, że tata bada coś bardzo ważnego, że sprawa ta niepokoi mamę. Pamiętam jak mama mówiła, żeby tata zostawił tę sprawę, bo jest ona śmiertelnie niebezpieczna. A kilka dni później tata w dziwnych okolicznościach zmarł. Mówię dziwnych, bo miał 38 lat, nigdy nie chorował na serce, i nagle zmarł na rzekomy zawał serca.

Sądzi Pani, że zawał mógł być wywołany?

Absolutnie tak. Lekarz w pogotowiu przy Poznańskiej, gdy mama powiedziała, że będzie domagać się sekcji zwłok powiedział, że nie ma to sensu, bo są substancje, które dosypuje się do kawy i wywołują one zawał, a po kilku godzinach nie ma po nich śladu w organizmie.

Komu zależało na śmierci Pani taty?

Nie jestem przedstawicielem wymiaru sprawiedliwości. Jestem córką Michała Falzmanna. Córką, która nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią ojca. Nie wiem, kto za tą śmiercią stoi. Wiem natomiast, że jest w tej sprawie wielu wpływowych ludzi, którzy dorobili się gigantycznych majątków na FOZZ, którzy wciąż są na wolności i mają się świetnie. Myślę, że to wymiar sprawiedliwości powinien zająć się tym, gdzie są pieniądze ukradzione z FOZZ jak również serią tajemniczych śmierci osób, które były „niewygodne” albo wiedziały za dużo.

Jednak wyroki w sprawie FOZZ zapadły?

Osoby skazane w tej sprawie, choć zajmowały ważne stanowiska, były jedynie płotkami. FOZZ to ewidentnie matka wszystkich afer. Doszło do gigantycznego rabunku finansów państwa polskiego. Niepojęte, jak to się stało, że przez tyle lat nie można było tej afery wyjaśnić. Pamiętamy, że sprawą zajmowała się sędzia Barbara Piwnik, która nagle została powołana do ministerstwa sprawiedliwości. To była oczywista próba storpedowania procesu w sprawie FOZZ. Gdyby nie sędzia Andrzej Kryże, de facto nikt nie zostałby skazany. Choć i tak wyroki są po prostu śmieszne. Ciekawym wątkiem jest też to, że przez tyle lat czekaliśmy na ekstradycję Dariusza Przywieczerskiego. Choć wszyscy wiedzieli, gdzie on się znajduje, znali jego adres w Stanach Zjednoczonych. Bardzo się cieszę, że do tej ekstradycji doszło. Szkoda tylko, że tak późno.

Czytaj też:
Zwrot w sprawie FOZZ. Ziobro o deportacji aferzysty z USA

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także