Girzyński: Nie wystarczyło wolność wywalczyć. Sztuką było jej obronienie, za to wielki szacunek dla tamtych Polaków
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Girzyński: Nie wystarczyło wolność wywalczyć. Sztuką było jej obronienie, za to wielki szacunek dla tamtych Polaków

Dodano: 4
Zbigniew Girzyński
Zbigniew Girzyński Źródło: PAP / Tytus Żmijewski
Czym innym jest niepodległość zdobyć na chwilę, a czym innym ją utrzymać. Pamiętajmy, że w 1920 roku państwo stanęło przed śmiertelnym zagrożeniem ze strony Sowietów. Udało się zwyciężyć dzięki pełnej mobilizacji całego narodu. Chłopów edukowanych przez PSL i  Witosa, robotników spod znaku PPS, narodowców, Ziemian, a wszystko przy wzajemnym współdziałaniu byłych legionistów Piłsudskiego i byłych żołnierzy Błękitnej Armii Hallera – mówi portalowi DoRzeczy.pl dr Zbigniew Girzyński, historyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Wciąż trwają obchody stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę, choć oczywiście główne uroczystości przypadły 11 listopada. Dziś ta data nie budzi kontrowersji, jednak w okresie międzywojennym były wokół niej spory. Dlaczego ostatecznie właśnie ten dzień uznawany jest za datę odzyskania niepodległości?

Zbigniew Girzyński: To jest data czysto umowna, dni ważnych w kontekście odzyskania przez Polskę niepodległości było wiele. Inne kraje jako dzień niepodległości czciły powołanie namiastek państwowości przez państwa zaborcze. W takiej sytuacji my czcilibyśmy 5 listopada, bo akt 5 listopada mówił o powołaniu Królestwa Polskiego. Polacy są jednak narodem niezależnym i dumnym. Dlatego za datę uznano 11-go listopada. 10-go, gdy Józef Piłsudski wracał z Magdeburga, ulice Warszawy patrolowali jeszcze niemieccy żołnierze. Dzień później byli rozbrajani, a cała władza trafiała w polskie ręce. To, że właśnie Niemcy składają Polakom broń było niesłychanie ważnym symbolem.

Dlaczego?

W naszej pamięci utarło się, że Warszawa była pod zaborem rosyjskim. I była, ale dopiero po upadku Księstwa Warszawskiego, po Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku. Po trzecim rozbiorze Polski, w roku 1795 Warszawa trafiła pod zabór pruski. I była pod nim aż do powołania Księstwa Warszawskiego. Dlatego odbieranie władzy z rąk Niemców miało dla ówczesnych Polaków, w 1918 roku ogromne znaczenie.

Wciąż trwa spór o to, czy bardziej do odzyskania niepodległości przez Polskę przyczynił się Józef Piłsudski, czy Roman Dmowski…

Nie tylko ci dwaj wielcy Polacy. Trud dyplomatyczny Romana Dmowskiego i endecji, trud budowy sił zbrojnych przez Piłsudskiego, ale też wysiłek uświadamiania mas chłopskich przez PSL i Witosa, Ślązaków przez Wojciecha Korfantego, robotników przez PPS Daszyńskiego. Śmiem twierdzić, że gdyby choć jednego elementu zabrakło, Polska nie byłaby krajem niepodległym.

Nie jest to przesada? Przecież znacznie słabsze kraje uzyskiwały niepodległość w 1918 roku…

Owszem. Ale czym innym jest niepodległość zdobyć na chwilę, a czym innym ją utrzymać. Pamiętajmy, że w 1920 roku państwo stanęło przed śmiertelnym zagrożeniem ze strony Sowietów. Udało się zwyciężyć dzięki pełnej mobilizacji całego narodu. Chłopów edukowanych przez PSL i Witosa, robotników spod znaku PPS, narodowców, Ziemian, a wszystko przy współdziałaniu byłych legionistów Piłsudskiego i byłych żołnierzy Błękitnej Armii Hallera.

Krytycznie oceniana jest za to Rada Regencyjna, która przekazała władzę Piłsudskiemu.

Tak, ale krytyczne oceny są krzywdzące. Rada Regencyjna Królestwa Polskiego była organem ugodowym wobec władz zaborczych. Ale to Rada Regencyjna, działając w takich, a nie innych uwarunkowaniach, budowała zręby polskiej administracji, polskiego państwa. I to Rada Regencyjna (wcześniej Tymczasowa Rada Stanu) miała tu zasługi nieocenione. Wreszcie to Rada Regencyjna przekazała władzę w ręce Józefa Piłsudskiego, ogłosiła formalnie niepodległość Polski. Jednak Piłsudski nie przejmował spalonej ziemi, ale organizm z silnymi zrębami państwowości. To zasługa Rady Regencyjnej. Absolutnie nie powinniśmy dziś, z perspektywy stu lat przekreślać dorobku arcybiskupa Aleksandra Kakowskiego, Zdzisława Lubomirskiego, Józefa Ostrowskiego.

Wspomina Pan o arcybiskupie, późniejszym kardynale i prymasie Polski Aleksandrze Kakowskim. Jaką rolę w staraniach o niepodległe państwo odegrał Kościół katolicki?

Należy pamiętać, że wybitni mężowie stanu, których podziwiamy za dokonania dla naszej niepodległości, nie działali w próżni. Ten klimat, ta mądrość ówczesnych Polaków nie wzięła się z przypadku, ale z lat pracy organicznej, wychowania młodzieży, gdzie rola Kościoła była nie do przecenienia. Podobnie jak nie do przecenienia są postawy wielu kapłanów na przestrzeni lat niewoli, jak choćby księdza Piotra Ściegiennego. Już po odzyskaniu niepodległości doskonałym przykładem jest ksiądz Ignacy Skorupka, który podczas bitwy warszawskiej z krzyżem w ręku zagrzewał polskich żołnierzy do walki, poległ 14 sierpnia 1918 roku. Na rolę Kościoła wskazują też słowa Józefa Piłsudskiego, który prosił abp. Aleksandra Kakowskiego o więcej dobrych kapelanów do armii. Sprawa była oczywista – ci młodzi ludzie zostawiający rodzinę aby walczyć najpierw o odzyskanie, a później w nie mniej dramatycznych okolicznościach o utrzymanie niepodległości w Polsce musieli sobie zdawać sprawę, że za swoje poświęcenie mogą zapłacić najwyższą cenę. W tej sytuacji opieka duszpasterska, wsparcie duchowe, były niezwykle istotne.

Rada Regencyjna jak sama nazwa wskazuje była organem działającym w zastępstwie króla. Polska jednak po odzyskaniu niepodległości monarchią się nie stała. Dlaczego?

Formalnie Polska przez kilka dni po odzyskaniu niepodległości była monarchią. Pojawiały się nawet artykuły prasowe przedstawiające parę włoskich książąt Aosta, która to para miała niebawem przyjechać do Polski i stać się parą królewską. Jednak ostatecznie zdecydowano się na republikę bo po pierwsze – takie były dominujące nastroje w społeczeństwie. Po drugie – fakt, że kandydatury na potencjalnych władców były dość egzotyczne. Z prostego względu – spadkobierców rodzimej dynastii nie mieliśmy. A ostatnie koronowane głowy na tronie polskim byli to przedstawiciele państw zaborczych.

Jednak już po przewrocie majowym w 1926 roku temat wrócił, pojawiły się postulaty, choćby w wileńskim „Słowie”, aby jednak doprowadzić do restauracji monarchii. I mówiło się nawet o koronacji marszałka Józefa Piłsudskiego?

Ale Józef Piłsudski takich planów nigdy nie miał! Miał owszem doskonałe relacje ze środowiskami konserwatywnych ziemian, wśród których wielu było zwolenników monarchii. Ale sam Piłsudski do nich nie należał.

Dziś temat ewentualnego powrotu monarchii interesuje jedynie garstkę pasjonatów i monarchistów. Jednak w okresie międzywojennym był tematem debaty publicznej. Czy jednak ewentualne stworzenie w Polsce monarchii miałoby jakiś wpływ na przebieg wojny, czy tego, co działo się po niej, czyli wpadnięcia Polski w ręce Sowietów?

Nie miałoby to żadnego znaczenia. Przykład Rumunii, czy Bułgarii pokazują przecież, że kraje te też znalazły się po wojnie w sowieckiej strefie wpływów. A były monarchiami. Podobnym przykładem są Węgry, gdzie rządził admirał Horty, będący oficjalnie regentem. A więc i Węgry formalnie były monarchią. Od katastrofy komunizmu nic ich to nie uchroniło.

Czytaj też:
Różaniec na 100-lecie niepodległości. Akcja modlitewna w całej Polsce

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także