Rulewski: Transfery polityczne nie są jedynie polską specyfiką
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Rulewski: Transfery polityczne nie są jedynie polską specyfiką

Dodano: 
Jan Rulewski
Jan Rulewski Źródło:PAP / Tytus Żmijewski
Sprawa ze Śląska jest o tyle wyjątkowa, że transfer nastąpił zaraz po wyborach, gdzie pan Kałuża był wybrany do sejmiku z listy KO i w kampanii wyborczej ostro krytykował PiS. Na tych hasłach wszedł do sejmiku. I zaraz po wyborach został wicemarszałkiem, dając w zamian władzę tej opcji, którą ostro krytykował. To nie jest fair wobec wyborców. Natomiast czym innym jest sam fakt przejścia gdzieś, wejścia w jakąś współpracę. To codzienność polskiej polityki – mówi portalowi DoRzeczy.pl Jan Rulewski, senator Platformy Obywatelskiej.

Mamy ostry spór w Koalicji Obywatelskiej wokół tego, co stało się na Śląsku, ale nie tylko – także w ogóle wokół podejmowania przez polityków opozycji współpracy z Prawem i Sprawiedliwością. Szokują Pana kolejne transfery polityczne, z którymi mamy do czynienia w ostatnim czasie?

Jan Rulewski: Pyta Pan, jakby dopiero wylądował w Polsce po dwóch dekadach na innej półkuli. A na poważnie, to transfery polityczne, głośne przejścia, różne egzotyczne sojusze zdarzały się w Polsce po 1989 roku bardzo często. I są można powiedzieć naszą codziennością. Zresztą nie tylko transfery – także podziały partii. To zresztą nie jest jedynie polska specyfika, choć u nas to przebiega bardziej dynamicznie. Ale nawet w takiej Wielkiej Brytanii mieliśmy dwie partie, są trzy. Więc trudno, żeby cokolwiek mnie szokowało.

Jednak Pana koledzy z PO bardzo ostro protestują przeciwko temu, co zdarzyło się na Śląsku, gdzie radny Koalicji Obywatelskiej zaraz po wyborze przeszedł do PiS. Pana zdaniem nie powinni się oburzać?

Tu sprawa jest o tyle wyjątkowa, że transfer nastąpił zaraz po wyborach, gdzie pan Kałuża był wybrany do sejmiku z listy KO i ostro krytykował PiS. I zaraz po wyborach został wicemarszałkiem, dając w zamian władzę tej opcji, którą ostro krytykował. To nie jest fair wobec wyborców. Natomiast czym innym jest sam fakt przejścia gdzieś, wejścia w jakąś współpracę. Sam byłem bardzo atakowany przez moich kolegów, gdy wstąpiłem do Platformy Obywatelskiej. Dawni działacze Solidarności mówili mi „Jasiu, k., co ty robisz w tej PO”. A ja po prostu uznałem, że PO, jak wskazuje nazwa, jest formacją ogólną, wielonurtową, nie ideologiczną i zamkniętą partią. Że jest tam miejsce na dyskusję. Nie można tego powiedzieć o Prawu i Sprawiedliwości, czy Nowoczesnej. I ani do PiS, ani do Nowoczesnej na pewno bym nie przystąpił.

Wróćmy do korupcji politycznej. Mówi Pan, że transfery są rzeczą normalną. Ale czasem zdarzają się sytuacje, gdy w ślad za tym idą różnego rodzaju propozycje, bądź ostrzeżenia. Na przykład portal DoRzeczy.pl opublikował informację o rozmowie między kandydatem PO na starostę piaseczyńskiego a radnym PiS, zatrudnionym w podległej staroście instytucji. I radny usłyszał, że jak nie poprze kandydata na starostę, straci pracę. Jak Pan to ocenia?

Nie znam sprawy, więc nie mogę się kategorycznie wypowiedzieć. Jednak, jeżeli mamy do czynienia z zależnością służbową, to można mówić nawet o czymś w rodzaju mobbingu. Na określenie tego typu zachowań są odpowiednie paragrafy. Oczywiście mobbingiem nie jest na przykład powiedzenie komuś – nie przychodź pijany do pracy, inaczej cię wyrzucę. Jednak wykorzystanie zależności służbowej do zmuszenia do głosowania mogłoby nosić znamiona mobbingu. Choć powtarzam – sprawy nie znam i ciężko mi się w niej wypowiadać.

Czytaj też:
Układ w Piasecznie. Radny PiS, któremu grożono utratą pracy: Co nam jeszcze zostaje? Gangsterka?
Czytaj też:
Poseł PO: PiS był jedną z najlepszych partii w historii III RP. Jak Unia Demokratyczna

Czytaj także