Stankiewicz: Rok 2018 pokazał, że PiS traci pozycję niekwestionowanego lidera
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Stankiewicz: Rok 2018 pokazał, że PiS traci pozycję niekwestionowanego lidera

Dodano: 
Andrzej Stankiewicz
Andrzej Stankiewicz Źródło: PAP / Marcin Obara
O ile roku 2016, czy 2017 wydawało się pewne, że dla partii rządzącej nie ma realnej konkurencji, tak w roku 2018 już tej pewności być nie może. Wybory samorządowe pokazały, że PiS jest silny – bo wybory te jednak wygrał, ale nie na tyle silny, by spokojnie spać przed kolejnymi wyborami. To chyba najważniejsza lekcja z 2018 roku. Był to moment przesilenia w polskiej polityce –  mówi portalowi DoRzeczy.pl Andrzej Stankiewicz, publicysta Onet.pl.

Jaki był ten rok w polskiej polityce?

Andrzej Stankiewicz: Kluczowych wydarzeń było kilka. Ale wszystkie prowadzą do jednego wniosku. PiS nie może być pewien wygranej w przyszłorocznych wyborach, z kolei opozycja ma możliwość zjednoczenia się i osiągnięcia sukcesu. Te pozornie drobne wydarzenia, jak ustawa o IPN, sprawa sądów i konflikt z Unią Europejską, afera KNF, taśmy Morawieckiego, wreszcie konflikt Morawieckiego z Ziobrą pokazują, że PiS się jednak zużywa. O ile roku 2016, czy 2017 wydawało się pewne, że dla partii rządzącej nie ma realnej konkurencji, tak w roku 2018 już tej pewności być nie może. Wybory samorządowe pokazały, że PiS jest silny – bo wybory te jednak wygrał, ale nie na tyle silny, by spokojnie spać przed kolejnymi wyborami. To chyba najważniejsza lekcja z 2018 roku. Był to moment przesilenia w polskiej polityce.

Uważa Pan, że PiS może stracić władzę?

Jest wciąż faworytem, jednak nie może być wygranej pewien. Albo wyciągnie z tych wpadek wnioski, skonsoliduje się, poszerzy bazę, albo dalej targać nim będą kolejne konflikty, wtedy przegra wybory. I wydaje się, że z zagrożenia zdaje sobie sprawę zarówno prezes Jarosław Kaczyński, jak i premier Mateusz Morawiecki.

Wróćmy do podsumowań. Rok temu wydawało się, że ministrem nie do ruszenia jest Antoni Macierewicz. W styczniu przestał być szefem MON, do żadnego rozłamu nie doszło.

Dymisja Macierewicza była wydarzeniem istotnym i na pewno brawurową zagrywką ze strony Mateusza Morawieckiego. W ślad za tym poszło jednak kilka posunięć. Po pierwsze – były gesty w kierunku środowiska Radia Maryja. Po drugie – sam Macierewicz zachował stanowisko szefa komisji, zostawili mu samochód. Do tego Macierewicz ma pewne wpływy w regionie łódzkim, to jego człowiek został marszałkiem. Czyli został w jakimś sensie zmarginalizowany, ale nie został wyeliminowany. Natomiast fakt, że nie doprowadził do rozłamu nie jest dla mnie zaskoczeniem.

Dlaczego?

Zrobienie takiej wolty teraz, przed wyborami, byłoby samobójstwem. Macierewicz może oczywiście kiedyś taką woltę wykonać, ale to realny scenariusz dopiero po wyborach 2019 roku.

Rok temu wydawało się, że po wetach w sprawie sądów swoją pozycję zaczyna wzmacniać Andrzej Duda. Prezydent miał się uniezależnić. W roku 2018 mieliśmy jeszcze weto w sprawie ustawy degradacyjnej, potem ciszę. A dziś w serialu „Ucho Prezesa” mieliśmy „powrót Adriana”, który ponownie jest petentem w poczekalni na Nowogrodzkiej…

Bo tak jest – Duda wrócił na łono partii. Ale przede wszystkim się miota. A więc na przykład – najpierw wetuje ustawę o sądach, a potem sam przygotowuje bardzo podobną. Jednego dnia jedzie na Pomorze Zachodnie, gdzie czci żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, którzy walczyli o polskie Pomorze, a potem mówi, że Polską rządzą spadkobiercy komuny i że to niedopuszczalne. Takich sygnałów wewnętrznie sprzecznych ze strony prezydenta płynie wiele. Ale też widzimy, że faktycznie wrócił na łono partii, znosi rolę capstrzykowego prezydenta, z którą nie bardzo chciał się pogodzić były rzecznik Krzysztof Łapiński, który ostatecznie odszedł zresztą z kancelarii. Generalnie w przypadku prezydenta był to rok miotania się, za wiele o tej prezydenturze powiedzieć się nie da.

Pozycja Jarosława Kaczyńskiego słabnie, powiedział Pan kilka tygodni temu. Podtrzymuje Pan swoją tezę?

Prezes słabnie fizycznie, był w słabej formie na ostatniej konwencji programowej. Jest pewien kryzys. Pełne przekonanie w partii, że toczy się wojna o sukcesję. Z tego, co dociera z kręgów PiS wynika, że Ziobro chce osłabić Morawieckiego paradoksalnie szkodząc przy tym PiS-owi. Bo samodzielne rządy PiS w przyszłej kadencji nie byłyby na rękę Ziobrze. On zdecydowanie wolałby aby PiS było zmuszone do szukania koalicjanta. Bo wtedy jest szansa na wymianę premiera i nowe rozdanie w obozie Zjednoczonej Prawicy.

Czytaj też:
Mijający rok najlepszy od 1989? Polacy nie mają wątpliwości

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także