Hlebowicz: Przypominamy zapomnianą konspirację antykomunistyczną

Hlebowicz: Przypominamy zapomnianą konspirację antykomunistyczną

Dodano: 
Siedziba IPN
Siedziba IPN Źródło:PAP / Jacek Turczyk
Z samych danych Urzędu Bezpieczeństwa wynika, że tzw. młodzieżowa konspiracja z lat 1944 – 1956 liczyła 972 organizacje, w których działało ok. 11 tysięcy uczestników. Wiemy jednak, że liczby te są znacznie wyższe. Szacujemy, że było ponad tysiąc organizacji, zrzeszających ponad 20 tysięcy osób. Wiele organizacji miało charakter samokształceniowy, albo robiły nawet spore akcje, ale UB ich nie  wykryła – mówi portalowi DoRzeczy.pl Adam Hlebowicz, dyrektor Biura Edukacji Narodowej Instytutu Pamięci Narodowej.

Skąd wziął się pomysł wystawy „Zapomniane Ogniwo”?

Adam Hlebowicz: Przygotowując się rok temu do kolejnego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych pomyśleliśmy o obszarach mało znanych, lub wręcz nieznanych z historii tego okresu. Zdecydowaliśmy się na pokazanie konspiracji młodzieżowej z lat 1944 – 1956. Przy czym – ciekawa rzecz – gros tych organizacji młodzieżowych powstało w latach 1948 – 1953, a więc w najczarniejszym momencie stalinowskiej nocy, kiedy bohaterów dorosłej, zbrojnej partyzantki mordowano.

Ile organizacji młodzieżowych prowadziło działalność antykomunistyczną?

Na podstawie tego, co wykrył Urząd Bezpieczeństwa wiemy, że tych organizacji było przynajmniej 972. Skupiały minimum 11 tysięcy uczestników. Wiemy jednak, że liczby te są w rzeczywistości znacznie wyższe. Szacujemy, że było ponad tysiąc organizacji, zrzeszających ponad 20 tysięcy osób. Wiele organizacji miało charakter samokształceniowy, albo robiły nawet spore akcje, ale UB ich nie wykryła.

Jaki był charakter działań podejmowanych przez konspiracyjne organizacje młodzieżowe?

Bardzo różny. Niektóre organizacje przeprowadzały akcje zbrojne, nie było ich wiele. Były takie, które wysadzały w powietrze pomniki komunistyczne. Większość zajmowała się informacją, w postaci akcji plakatowych, kolportażu ulotek, napisów na murach. Prowadziły też działalność samokształceniową. W organizacjach konspiracyjnych dominowali chłopcy, choć były też grupy mieszane, wreszcie nieliczne, ale też były, czysto dziewczęce.

Wystawę można oglądać w czternastu polskich miastach?

Pomysł był taki, by 1 marca pokazać wystawę w wielu miejscach w Polsce. Stąd wystawa pojawiła się w 14 miastach, tam można ją oglądać. Zależało nam też jednak na tym, by nie skupiać się na nazwach tych organizacji, na ich strukturze, statystyce. Postanowiliśmy wydobyć kilkanaście postaci tych młodych ludzi, pokazać ich zdjęcia, pokazać ich biogramy. Warto dodać, że w każdym miejscu wystawa wygląda trochę inaczej.

To znaczy?

Jest szesnaście biogramów wspólnych dla całej wystawy oraz dwa biogramy lokalne – inne w Gdańsku, inne we Wrocławiu, inne w Rzeszowie, itd. Chodziło o to, by pokazać, że działały takie grupy w różnych regionach, byli lokalni liderzy. Część z nich dostała wyroki śmierci, część, nawet za zwykły napis na murze, lub ulotki, dostawała wyroki od pięciu, do dziesięciu lat więzienia.

Jak potoczyły się losy tych ludzi w późniejszych latach – wycofali się z działalności, czy może związali się z opozycją?

To były ciekawe wybory. Na przykład Józef Łukaszewicz i Jan Olszewski – chłopaki z Pragi, obaj działali w młodzieżówce PSL. Łukaszewicz stwierdza, że to za mało, idzie do oddziału zbrojnego. W 1948 roku zostaje aresztowany i po sfingowanym procesie zamordowany. Olszewski wybrał inną drogę. Mamy tu odwieczny problem – bić się, czy nie bić. Z perspektywy całego życia późniejszego premiera widzimy, że każda z tych dróg prowadziła do niepodległości.

Jak wyglądało to w innych przypadkach?

Były nieliczne sytuacje, gdy ludzie ci działali dalej. Przykładem jest Jan Beszta-Borowski, znany działacz Solidarności z Białegostoku, czy Bohdan Skaradziński, publicysta „Więzi”, ale to są wyjątki. UB bardzo mocno przetrąciło kręgosłupy tych ludzi. Nie w tym sensie, że przeszli oni na drugą stronę. Ale po wyjściu z więzienia większość z nich nie angażowała się już w walkę z reżimem komunistycznym. Pamiętajmy, że ludzie ci wyszli po latach z więzień, gdzie byli przetrzymywani w bardzo ciężkich warunkach. Przeżyli potworne rzeczy. Gdy wychodzili minęło 11 lat od zakończenia wojny, rządził Gomułka, nie było żadnych perspektyw na obalenie ustroju.

Dlaczego pamięć o młodzieżowych organizacjach nie przebiła się dotąd do pamięci zbiorowej?

Właśnie staramy się to zmienić. Oprócz wystawy prowadzimy też akcję edukacyjną w szkołach. Pamiętajmy, że te organizacje były w dużej mierze oparte o działalność w szkole. Skupiały na przykład ludzi z jednej klasy. Często z drużyn harcerskich. To też tłumaczy, dlaczego tak dużo organizacji powstało w roku 1948. To wtedy bowiem niezależne harcerstwo zostało zlikwidowane. Ci młodzi ludzie pozostali harcerzami, schodząc jednak do podziemia. Przez lata, poza może środowiskiem Jaworzniaków, czyli więźniów obozu młodzieżowego w Jaworznie, świadomość na temat młodzieżowej konspiracji była znikoma. W tym roku ukaże się monografia historyka IPN Jacka Wołoszyna na temat właśnie konspiracji młodzieżowej w całej Polsce. Naszą intencją jest przywrócenie pamięci, stąd wchodzimy do szkół. Coraz więcej placówek chce wieszać tablice poświęcone młodzieżowej konspiracji. Sądzę, że przynajmniej przez kilka lat będziemy chcieli prowadzić akcję zawieszania tych tablic i upamiętniania tych młodych ludzi.

Czytaj też:
"Konspiracyjne organizacje młodzieżowe”. Zapraszamy na wystawę IPN

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także